Kobieca uległość

Home Wpisy Kobieca uległość

Exemple

Kobieca uległość


Niejeden z nas otrzymuje maile czyli pocztę elektroniczną. Różne są to listy. Czasem miłe od życzliwych ludzi, czasem drażniące lub wręcz niemiłe od ludzi nieżyczliwych lub wręcz niewychowanych. Odpisywanie na te listy to też sztuka, a nasze odpowiedzi są wyrazem kultury osobistej bądź wiedzy, a czasami naszej życiowej dojrzałości lub ugruntowanej duchowości.

Kiedy ostatnio prowadziłem online studium biblijne z grupą ludzi i poruszaliśmy temat relacji małżeńskich Abrahama i jego żony Sary, wtedy poruszyliśmy również kwestię uległości żon względem swoich mężów, o czym czytamy w Piśmie Świętym. Jedna z uczestniczek nie zabierała specjalnie głosu w czasie tego interaktywnego studium, jednak napisała do mnie maila z bardzo ciekawymi i mądrymi przemyśleniami na ten temat. Postanowiłem, zresztą za jej zgodą, zacytować w pełni jej wypowiedź, którą warto rozważyć. Oto ona:

„Kilka słów na temat uległości. Chciałam się podzielić paroma przemyśleniami, ponieważ nie za bardzo lubię zabierać głos na forum publicznym. Pozostałe panie również nie lubią się wypowiadać na ten temat, bo „uległość” źle się kojarzy – myślę, że z typem bezradnej ofiary, a spacyfikowani feministycznym kijem panowie nie chcą się narażać, i dyplomatycznie milczą. A to naprawdę nie jest kontrowersyjny temat.

Czym jest jednak uległość kobiety wobec mężczyzny? Absolutnie nie jest to rola potakiwacza: „Tak mężu, masz rację, mężu, jak sobie życzysz, mężu”. Czy Sara taka była? Absolutnie nie. I bardzo dobrze, bo kobietę (i mężczyznę) o temperamencie kuchennego zydla można znieść przez parę dni. Może kilkanaście, jeżeli ktoś miał wcześniej nadmiernie kłótliwą niewiastę. Kobieta ma prawo, i też musi, kwestionować kontrowersyjne pomysły męża dotyczące ich domu i wspólnego życia, a mąż powinien wysłuchać swojej kobiety, gdyż niestety zdarza się panom mieć pomysły zarówno genialne, jak i też takie nieszczególnie lotne. Zasada jest prosta: obie strony muszą zachować szacunek i życzliwość nawet w najtrudniejszych chwilach, ale ostateczną decyzję podejmuje mężczyzna, i kobieta powinna tę decyzję uszanować. Dlaczego? „Jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać”. Dwóch kapitanów na statku to dryf na skały.

Co więcej, kapitana statku wybiera kobieta. To ona decyduje się na związek z tym czy innym, to kobieta mówi „tak”. I kobiety raczej szukają mężczyzn silniejszych od siebie – zarówno fizycznie, jak i intelektualnie (co jest zarówno logicznie jak i biologicznie uzasadnione). Nie zawsze się to udaje, ale sprytny nawigator może potem wspomagać kapitana, jeśli ten drugi nie do końca ogarnia żyrokompas. Ale od samego początku przewodnik stada jest jeden i wyznacza go kobieta. Późniejsze kwestionowanie jego przywództwa, to kwestionowanie własnego wyboru.

Czy bycie kapitanem jest łatwe? Nie, nie i jeszcze raz – nie. Podejmowanie ważnych decyzji naprawdę jest trudne, rzadko kiedy jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkie konsekwencje. I to osoba, która te ostateczne decyzje podejmuje, zmaga się później z poczuciem klęski, być może też z wyrzutami żony i całej rodziny. W Polsce ponad trzy czwarte samobójstw popełniają mężczyźni. Mimo swojej siły i domniemanej odporności psychicznej, w porównaniu z wrażliwością i emocjonalnością kobiet, to nie są cyborgi. I też potrzebują wsparcia, znacznie większego, niż się kobietom wydaje. Dom, w którym panuje miłość, życzliwość i zgoda to twierdza, w której każdy rycerz nabierze sił do walki z kolejnym dniem. A kobieta której mąż, mimo przeciwności losu, nie poddaje się, również czerpie z tego siłę. Wspaniałe sprzężenie zwrotne.

Na koniec: młode dziewczyny, chrześcijanki, powinny szukać chrześcijan na partnerów, bo uległość wobec mężczyzny ze świata może się skończyć śmiercią duchową albo nieustanną walką. Kobiety zaś, których mężowie są na duchowych bezdrożach, mogą znaleźć nadzieję w liście Apostoła Piotra: „Żony niech będą poddane swoim mężom, aby nawet wtedy, gdy niektórzy z nich nie słuchają nauki, przez samo postępowanie żon zostali [dla wiary] pozyskani bez nauki, gdy będą się przypatrywali waszemu, pełnemu bojaźni, świętemu postępowaniu.” Z tego płynie również wniosek: naszą ostateczną instancją i kierunkowskazem jest Bóg. Nadrzędność Boga i jego przykazań unieważnia wszelkie decyzje i wymagania, które Jego prawa łamią. Ktokolwiek – nieważne czy mąż, czy ojciec, czy przyjaciółka – ma takie oczekiwania wobec nas, mamy prawo zaprotestować z całą mocą i o żadnej uległości nie może być mowy”.

To ciekawe przemyślenia, prawda? Tym bardziej, że napisała to kobieta o imieniu Dorota. Bo kiedy mówią o tym mężczyźni, mogą być mniej wiarygodni – czyż nie tak?

Andrzej Seweryn

andrzej.seweryn@gmail.com