Ku dobremu

Home Wpisy Ku dobremu

Exemple

Ku dobremu


W zeszłym tygodniu odwiedziliśmy z żoną naszą córkę, która od niedawna mieszka blisko nas w swoim własnym domku. Nasza dorosła już latorośl poprosiła mnie jako tatę i faceta, żebym pomógł jej przyciąć gąszcz wijących się wokół werandy pędów krzewu winogronowego oraz jeszcze innego, dzikiego pnącza. Wiadomo, że takie krzewy puszczają liczne pędy, które rozrastają się błyskawicznie, więc zaciemniły ten miły zakątek przy domu i dodatkowo zaczęły wciskać się pod poszycie werandy.

Zabrałem się więc ochoczo do pracy, trzymając w ręku odpowiednie nożyce, czyli taki krótki sekator. Robota szła nie bez trudności, wszak poskręcane ze sobą gałązki nie było łatwo przerzedzić i przyciąć właściwie. Ponadto część pędów pięła się poziomo nad naszymi głowami po rozciągniętym drucie, do którego był również podczepiony przewód elektryczny zasilający pobliską drewutnię i garaże. Trzeba więc było uważać na ten kabel, by nie uciąć go razem z pełnymi zielonych liści pędami, które go skutecznie zasłaniały przed moimi oczami.

Uważałem jednak i byłem ostrożny aż do pewnego momentu, kiedy liście tak skutecznie zamaskowały ten przewód, że w końcu chlasnąłem sekatorem kolejny pęd i usłyszałem trzask wydobywający się z przeciętego, niestety, kabla. Na szczęście sekator miał gumowy uchwyt, który uchronił mnie przed porażeniem prądem. Gdyby nie to, pewnie spadłbym z drabiny, ponieważ kabel był pod napięciem 220 V. Jak skończyłby się ten upadek – jedynie Pan Bóg raczy wiedzieć. Z pewnością jednak uchronił mnie od poważnych konsekwencji nie tylko kontaktu z prądem, ale również upadku z drabiny, co w moim wieku mogłoby skończyć się nieszczęściem. O swoim sercu nie wspomnę.

Okazało się jednak, że w domu córki spięcie wywaliło korek i odcięło prąd. Było mi przykro z tego powodu, że chciałem pomóc własnemu dziecku, a wyszło tak paskudnie. Tym bardziej, że po włączeniu korka córka nadal nie miała prądu, było późne popołudnie, przestał działać Internet i światłowód, a trzeba przecież pracować zdalnie i już. Zadzwoniłem więc do zaprzyjaźnionego elektryka, prosząc o pilną interwencję. Zanim jednak ten przyjechał do nas, bo miał do pokonania prawie 20 kilometrów, sąsiadka przypomniała nam, że na zewnątrz budynku znajduje się dodatkowa szafka, w której jest główny wyłącznik prądu oraz dodatkowy korek. Po jego włączeniu wrócił prąd, ale pozostała kwestia przeciętego kabla, który tak czy owak trzeba było naprawić.

Kiedy mój znajomy elektryk pojawił się w końcu i przyjrzał plastikowej puszce, w której były umieszczone końcówki kabli prowadzące do korka, powiedział do mnie, że moje niefortunne przecięcie kabla elektrycznego okazało się bardzo fortunne, by nie powiedzieć „zbawienne”, bo spięcie wywołane tym przecięciem kabla wywołało awarię w puszce z kablami i korkiem. Miejsce to było bardzo mocno przegrzane i po włączeniu prądu światło w mieszkaniu zaczęło dziwnie pulsować, zaś w plastikowej skrzyneczce zaczęło coś błyskać i niebezpiecznie się nagrzewać. „O, bracie – powiedział mój znajomy – gdyby nie twoje przecięcie kabla, pewnie doszłoby wkrótce do niebezpiecznej awarii mogącej doprowadzić do pożaru w tym domu”.

W tym momencie wszyscy zrozumieliśmy, że Pan Bóg w swej łaskawości doprowadził do tej nieprzyjemnej dla mnie sytuacji, aby w konsekwencji uchronić moją córkę i jej dom od niebezpieczeństwa i nieszczęścia. Wtedy przypomniałem sobie werset z Nowego Testamentu, który brzmi następująco: „A wiemy, że kochającym Boga, to jest tym, którzy są powołani zgodnie z Jego planem, wszystko służy ku dobremu” (List do Rzymian 8,28). Po raz kolejny w naszym życiu Pan Bóg dowiódł prawdziwości tego natchnionego zdania będącego Bożą obietnicą dla tych, którzy Go kochają i żyją zgodnie z Jego powołaniem.

Myślę, że tego typu zdarzenia stają się udziałem nie tylko nas, ale wielu prawdziwych chrześcijan. Otóż Pan Bóg chce naprawdę działać ustawicznie na naszą korzyść, czynić nam dobro i strzec nas od wszelkiego złego. I tak się właśnie dzieje w życiu tych, którzy codziennie w swoich osobistych modlitwach proszą Ojca Niebieskiego o pomyślność, ochronę i poczucie bezpieczeństwa. Wtedy czasem dzieje się z nami coś, co na pierwszy rzut oka wygląda jak nieszczęście, niepowodzenie lub pech, a jednak nasz Ojciec w niebie, okazując nam swoje miłosierdzie i łaskę, obraca to w dobro. Chce bowiem, aby również Jego dobroć prowadziła ludzi, którzy nawet nie są posłuszni Mu i nie traktują Go zbyt poważnie, do opamiętania i nawrócenia. Nie ma bowiem lepszej gwarancji bezpieczeństwa od tego, kiedy kryjemy się w rękach Pana Boga i chronimy się pod Jego skrzydłami. Wtedy nawet zło, które nas spotyka, w ostateczności zamienia się w dobro, powodzenie i szczęśliwe wyjście z tarapatów.

Są to niezwykłe niespodzianki pochodzące od Boga, który potrafi niesamowicie zaskoczyć i uratować nas od niejednego kłopotu czy niebezpieczeństwa. Nie jest to jednak obietnica i nadzieja dla wszystkich. Przywołany tekst biblijny wskazuje na to, że mogą tego doświadczać ci ludzie, którzy autentycznie kochają Boga i są powołani zgodnie z Jego planem. Bez powołania nie ma prawdziwej i szczerej miłości do Boga. Łatwo bowiem obiecywać komuś coś, mówiąc: „Jak Boga kocham”, ale potem nie spełnić swoich zapewnień i obietnic. W ten sposób udowadniamy samym sobie, że tak naprawdę nie kochamy Boga, lecz przychodzimy do Niego tylko wtedy, jak przyjdzie trwoga. Ja jednak trwam w mojej osobistej relacji z Bogiem, która trwa już 50 lat, bo dokładnie 15 sierpnia 1971 roku zostałem na wyznanie swojej świadomej wiary ochrzczony. Od tego momentu Pan Bóg setki, tysiące razy działał i nadal działa ku mojemu dobru. Jak więc nie kochać takiego Boga?

Andrzej Seweryn

andrzej.seweryn@gmail.com