Nabożeństwo w telewizji

arsiv

Home Category : Ogólne

Nabożeństwo w telewizji

Niedziela 11 czerwca tego roku była szczególna w naszym kościele baptystycznym w Szczytnie. Przyjechała do nas ekipa telewizyjna z ośrodka regionalnego TVP w Poznaniu, która na zlecenie Redakcji Ekumenicznej nagrała nasze nabożeństwo niedzielne połączone z uroczystością chrztu osoby dorosłej w jeziorze nieopodal naszego kościoła, która wyznała publicznie swą wiarę w Pana Jezusa Chrystusa jako swojego osobistego Zbawiciela i Pana.

A pisze o tym teraz dlatego, że w najbliższą niedzielę, 24 września 2023 roku o godzinie 8.00 rano, Telewizja Polska na kanale TVP Kultura wyemituje to nabożeństwo, do obejrzenia którego serdecznie zapraszam wszystkich mieszkańców naszego miasta i powiatu. Ośmielam się skierować to zaproszenie szczególnie do tych, którzy nigdy nie mieli okazji, a może i śmiałości, by odwiedzić nasz kościół osobiście i zobaczyć na własne oczy, jak odbywa się nabożeństwo w stylu baptystycznym, albo mówiąc bardziej ogólnie – protestanckim. Mam więc nadzieję, że obejrzenie naszego nabożeństwa w telewizji będzie okazją dla wielu z państwa, by poznać nas nieco bliżej jako chrześcijan innej denominacji, których obecność w naszym mieście to ponad 120 lat historii. Nasz zabytkowy kościół jest tego materialnym dowodem, a także przejawem różnorodności wyznaniowej naszego miasta w kontekście jego ponad 300-letniej historii.

Przy tej okazji chciałbym powiedzieć nieco o historii nabożeństw i programów religijnych, które są emitowane w Telewizji Polskiej już od wielu lat. W czasach słusznie minionych nie było to możliwe z powodów ideologicznych i politycznych, jako że władza powojenna starła się wszelkimi dostępnymi środkami wyeliminować wszelkie przejawy religijności z życia publicznego. Walka z Kościołem – nie tylko Rzymskokatolickim – była prowadzona permanentnie, jednakże nie zakończyła się sukcesem – dzięki Panu Bogu!

Tymczasem w okresie wielkiego przełomu w powojennej historii Polski na początku lat 80. ub. wieku, wśród postulatów „Solidarności” znalazł się również postulat dotyczący dostępu kościołów do tzw. wtedy środków masowego przekazu. Niedługo potem Kościół Rzymskokatolicki uzyskał prawo do coniedzielnych transmisji mszy świętej, co było zupełnie nową jakością w życiu publicznym. Wtedy inne Kościoły chrześcijańskie w Polsce zaczęły domagać się również dostępu do Polskiego Radia i Telewizji, by poprzez te ogólnopolskie media mieć prawo do emitowania własnych nabożeństw i programów informacyjnych. Na bazie tych starań podjętych przez Polską Radę Ekumeniczną, która zrzeszała 7 Kościołów nierzymskokatolickich, powstała najpierw Komisja Radiowa, która przygotowywała trzy rodzaje programów: nabożeństwa 1-godzinne, 10-minutowe programy informacyjne, a także 5 minutowe rozważania pt. „Pięć minut nad Biblią”. Każdy z tych Kościołów miał po 7-8 takich programów w roku według ustalonego grafiku, które były emitowane przez Polskie Radio.

Kilka lat później, bo w 1997 roku, podpisana została specjalna umowa pomiędzy Polską Radą Ekumeniczną, a Telewizją Polską, która zobowiązywała telewizję państwową do nagrywania nabożeństw oraz 30-minutowych reportaży z życia różnych kościołów, a następnie ich emisji w ogólnopolskich programach telewizyjnych. Powstała wtedy Redakcja Programów Ekumenicznych przy TVP, która koordynowała wszystkie te przedsięwzięcia medialne, które nie były ekwiwalentne w stosunku do przywilejów Kościoła Rzymskokatolickiego, dawały jednak możliwość innym Kościołom chrześcijańskim zaistnieć również w telewizji. Tak więc każdy z tych Kościołów mniejszościowych (a są nimi Kościoły: prawosławny, ewangelicko-augsburski, ewangelicko-reformowany, ewangelicko-metodystyczny, polskokatolicki, starokatolicki mariawitów oraz baptystyczny) ma możliwość wyemitowania jednego nabożeństwa mniej więcej na dwa lata oraz kilku reportaży rocznie. Dobre i to. Kiedyś emitowano te nabożeństwa i reportaże w programie II TVP, a od jakiegoś czasu można je oglądać na kanale TVP Kultura.

Jako baptyści w Szczytnie cieszymy się, że czerwcowe nabożeństwo z naszego kościoła będzie wyemitowane w najbliższą niedzielę rano. To dla nas przywilej i wyróżnienie. Mamy więc nadzieję, że również przez to nabożeństwo nasze miasto będzie mogło być promowane jako miasto wielowyznaniowe. Nie przypadkiem zresztą, bo przecież przed II wojną światową Prusy Wschodnie były pod dominującym wpływem protestantyzmu, w szczególności luteranizmu, a także od drugiej połowy XIX wieku – także baptyzmu.

Zatem jeszcze raz serdecznie zapraszam do obejrzenia naszego baptystycznego nabożeństwa w niedzielę o godzinie 8.00 w TVP Kultura. Zechciejcie chociaż w ten sposób odwiedzić nasz kościół mieszczący się przy ulicy Sienkiewicza 3. Wielu z was robiło sobie zdjęcia przy pomniku Krzysztofa Klenczona na pasażu miejskim na tle murów naszego kościoła. Czas wreszcie do niego zajrzeć – choćby poprzez obejrzenie nabożeństwa telewizyjnego, które niech zachęci was potem do odwiedzenia nas którejś niedzieli – zawsze jesteście mile widziani.

Andrzej Seweryn

andrzej.seweryn@gmail.com


Read More →

Goście zawsze mile widziani

Tak to już jest, że w czasie wakacji nasze miasto Szczytno odwiedza sporo turystów, a na ulicach korki i tłok na wszelkich miejscach parkingowych. Okolice naszego grodu należą przecież do najpiękniejszych na Mazurach, dlatego tak wielu ludzi chce w naszych lasach zaznać ciszy, spokoju, kontaktu z naturą i uciec w ten sposób od cywilizacji wielkich miast, gdzie ci ludzie na co dzień żyją i pracują. Dlatego też mieszkając tutaj współczuję tym, którzy po krótszym czy dłuższym pobycie na Mazurach muszą niestety wracać do betonowych miast z dala od przyrody i „ptasiego radia” grającego nam od świtu do nocy i bez konieczności płacenia żadnego abonamentu.

Wakacyjne, turystyczne ożywienie można zauważyć nie tylko w naszym mieście. Również w naszym kościele – mimo wyjazdów niektórych naszych członków do rodziny lud na urlopy w innych częściach Polski – można w niedziele wakacyjne zauważyć dość licznych gości, z których niektórzy przyjeżdżają do nas każdego lata. Przylatują jak bociany, bo kiedyś wyjechali z Polski do różnych krajów, ale tęsknota za krajem i pozostawionymi tutaj bliskimi i przyjaciółmi nie pozwalają im nie przyjechać „na stare śmieci” choćby na kilka dni.

Tak było również w ostatnią niedzielę, kiedy na naszym niedzielnym nabożeństwie o godzinie 10.00 pojawili się dość liczni i mile przez nas witani goście. Przybyli całymi rodzinami: z Norwegii, Niemiec, a nawet z dalekiej Australii, nie wspominając gości krajowych: z Krakowa, Warszawy czy Ostrołęki. W czasie wakacji nasze baptystyczne zbory (parafie) w większych miastach wyraźnie pustoszeją, zaś w tak turystycznych miastach jak na przykład Wisła, Krynica, Sopot czy wreszcie nasze Szczytno cieszymy się wieloma gośćmi znanymi bądź nieznanymi, którzy nas odwiedzają i budują się treścią naszych nabożeństw. Tak będzie prawdopodobnie i w najbliższą niedzielę, jeśli uda się dzieciom przebywającym na obozie w Ośrodku Katechetycznym w Świętajnie przyjechać na nasze nabożeństwo. Są to dzieci w większości z Krakowa, ale także z innych miast naszego kraju, które zaczęły już swój 2-tygodniowy turnus.

Pojawiają się czasem jeszcze inni goście – ludzie, którzy trafiają do naszego kościoła przypadkiem, zaglądając do nas jako turyści i chcąc się dowiedzieć o nas czegoś więcej. Czasem pochodzą oni z miast, gdzie nie ma zborów baptystycznych lub innych wyznań protestanckich, dlatego są tym bardziej ciekawi i pytają nie tylko o doktrynę, czyli nasze zasady wiary, ale także o naszą historię i obecność na mapie wyznaniowej Polski. Wchodząc do środka naszego kościoła zauważają brak figur i obrazów, a także pusty krzyż wyraźnie widoczny nad kazalnicą (amboną). Rozmawiamy też o naszym zabytkowym baptysterium, czyli chrzcielnicy, którą od czasu do czasu napełniamy wodą, kiedy odbywają się u nas chrzty przez zanurzenie ludzi świadomych swojej wiary.  Miłe to są rozmowy i spotkania z ludźmi o otwartych umysłach i sercach, którzy chcą w sposób bezpośredni, „z pierwszej ręki” poznawać chrześcijan o innej tradycji niż rzymskokatolicka.

Zdarzają się również ludzie, którzy są stałymi mieszkańcami naszego miasta, ale którzy zdobywają się w końcu na odwagę i postanawiają przyjść na nasze nabożeństwo, by zobaczyć nas i to, w jaki sposób czcimy naszego wspólnego Boga i Stwórcę. Tacy powiadają czasem, że mijali nasz kościół przy ulicy Sienkiewicza wiele razy w swoim życiu, aż w końcu postanowili wejść do środka. Tacy goście są również mile widziani i serdecznie witani, wszak jesteśmy kościołem otwartym dla wszystkich – tak jak zresztą czynią to także kościoły innych wyznań.

W ostatnią niedzielę przywitałem się przed nabożeństwem z człowiekiem, który powiedział mi, że bywał tu kiedyś, dawno temu jako mały chłopiec, jego mama była członkiem naszego kościoła, zaś jego dziadek budował ten kościół na początku ubiegłego wieku. Po wielu latach postanowił odwiedzić nas znowu i mam nadzieję, że wyniósł z naszego nabożeństwa jak najlepsze wrażenia. Bo mili są nam wszyscy ci, którzy z szacunkiem i czcią traktują Pana Boga i nie wyobrażają sobie niedzielnego poranka bez obecności na nabożeństwie i bez wysłuchania Słowa Bożego głoszonego w czasie kazania. To są zawsze mile widziani goście, dla których drzwi naszego kościoła są zawsze otwarte i przyjazne. Chciałbym więc – jako pastor i niejako duchowy gospodarz naszego obiektu sakralnego w Szczytnie – powiedzieć wszystkim, którzy będą przechodzić obok naszego kościoła: Zapraszam serdecznie, do zobaczenia na naszym nabożeństwie. Odwiedźcie nas, zobaczcie i posłuchajcie. Sprawicie nam tym wielką radość!

Andrzej Seweryn

andrzej.seweryn@gmail.com

Read More →
Exemple

Z wodą nie ma żartów!

Ze smutkiem przeczytałem w Internecie informację, że w pierwszym miesiącu lata, czyli w czerwcu, utonęło w Polsce już ponad 60 osób. Dla mnie to nie tylko sucha statystyczna liczba. To ponad 60 osobistych tragedii w życiu rodzin, bliskich i przyjaciół tych, którzy z tegorocznych wakacji nie wrócą żywi. A ponieważ żyjemy na pięknym pojezierzu, wody u nas dostatek, a latem zjeżdżają na nasze piękne Mazury tysiące a nawet setki tysięcy ludzi, więc siłą rzeczy myślę znowu o bezpieczeństwie, rozwadze i zdrowym rozsądku, które są wręcz konieczne w sytuacji, gdy chcemy skorzystać z wody i odpoczywać bezpiecznie.

Piszę o tym dzisiaj dlatego, że mamy wakacje, sezon urlopowy oraz czas, gdy korzystamy z naszych akwenów, kąpiąc się w jeziorach, rzekach czy morzu. Z pewnością nikt, kto wchodzi do wody, nie zakłada, że może utonąć, jednakże każdego roku przeraża nas statystyka utonięć, których przyczyną jest często brawura, brak wyobraźni, zwyczajna lekkomyślność lub – niestety – również alkohol albo brak dostatecznej opieki nad dziećmi ze strony ludzi dorosłych, w tym ich własnych rodziców. Dlatego nie lekceważmy wody – żywiołu, który wciąż pochłania zbyt wiele ofiar, a każde utonięcie to przecież życiowa katastrofa!

W codziennym życiu czasami mamy do czynienia także z innymi katastrofami, które co prawda nie mają związku z wodą, ale dotyczą tego samego, tylko w sferze emocjonalnej lub duchowej. Zresztą w języku polskim mamy takie określenia, które obrazowo ilustrują różne życiowe dramaty. Czasem do kogoś, kto brnie w ślepy zaułek bądź konsekwentnie dokonuje złych wyborów i upada moralnie, mówimy tak: „Pogrążasz się” lub „idziesz na dno, toniesz!”. W ten sposób próbujemy ostrzec kogoś, kto tragicznie przegrywa, upada i nie dostrzega tragizmu swojej sytuacji. A kiedy ktoś taki permanentnie nie chce nas słuchać, wtedy bezradni patrzymy na jego upadek i w końcu musimy stwierdzić bolesną prawdę, że ten ktoś znalazł się na samym dnie.

Bywa jednak i tak, że ktoś przeżywa jakieś traumatyczne doświadczenie życiowe, które stało się wbrew jego woli i nie z powodu jego błędnych decyzji lub braku rozwagi i mądrości. Dzieje się tak, gdy na przykład nagle spada na człowieka jak grom z jasnego nieba porażająca diagnoza: jesteś chory na nieuleczalną chorobę albo nadchodzi wiadomość o tragicznej śmierci swojego dziecka, współmałżonka czy przyjaciela. Wiele jest takich życiowych ciosów, które spadają na ludzi i obciążają ich emocjonalnie ponad miarę, powodując depresję, załamanie nerwowe czy wręcz prowadzą do myśli samobójczych.

W Piśmie Świętym mamy kilka przykładów ludzi, którzy doświadczali niebezpieczeństwa na morzu czy jeziorze i niemal nie skończyło się to tragedią, czyli śmiercią przez utonięcie. Tak było z prorokiem Jonaszem (zob. Księga Jonasza), który uciekał od Boga, bo nie chciał spełnić Jego rozkazu i pójść do Niniwy. Sam zaproponował zresztą, żeby pogańscy żeglarze wyrzucili go za burtę w czasie potężnego sztormu zesłanego przez Stwórcę, a wtedy morze uspokoi się – zapewniał. W końcu musieli tak zrobić, ale Jonasz nie utonął, ponieważ Bóg okazał mu swoją litość i łaskę jako niezasłużoną dobroć i ocalił go od niechybnej śmierci.

Pamiętamy z pewnością ewangeliczną historię o apostole Piotrze (Ew. Mateusza 14,22-33), który na widok Jezusa chodzącego po wodzie zaproponował z odwagą: „Panie, pozwól mi przyjść do Ciebie po wodzie”. I Pan Jezus powiedział: „Przyjdź.” Tej brawurowej odwagi nie starczyło jednak na długo i kiedy Piotr spojrzał na rozszalałe fale Jeziora Galilejskiego, przestraszył się i natychmiast zaczął tonąć. Zawołał do Jezusa: „Panie, ratuj mnie” (w. 30). Pan Jezus chwycił go za rękę i nie pozwolił, by Jego uczeń utonął na Jego oczach.

Jeszcze jeden przykład z nowotestamentowej księgi Dziejów Apostolskich (rozdział 27), gdzie czytamy opowiadanie o podróży Apostoła Pawła do Rzymu na pokładzie wielkiego statku, bo podróżowało z nim aż 276 osób (zob. Dz 27,37). Po 14 dniach potężnego sztormu statek rozbił się na skałach u wybrzeży wyspy Malty, ale ani Paweł, ani nikt inny nie utonął, bo tak przysiągł Pawłowi sam Pan Bóg (w. 24), który ich wszystkich ocalił od śmierci.

Wspomnieć wypada również o całej armii egipskiej, która ścigała Izraelitów wychodzących z Egiptu (Księga Wyjścia rozdział 14). Sami Izraelici przeszli przez Morze Czerwone, które w cudowny sposób rozstąpiło się i mogli oni przejść bezpiecznie na drugi brzeg. Kiedy jednak Egipcjanie, którzy ich ciemiężyli przez 400 lat, ruszyli za nimi w pościg, wody morskie wróciły na swoje miejsce i cała armia egipska utonęła (w. 27-28).

Dlaczego wspominam te biblijne historie? Otóż uczą nas one tego, że kiedy prawdziwie wierzymy i ufamy swojemu Stwórcy, to jest On w stanie uratować nas od każdego utonięcia – tego dosłownego, jak i tego w sensie przenośnym. Kiedy więc jakieś życiowe sztormy i groźne fale zagrożą nam, to z silną wiarą zawołajmy do Tego, który może nas ocalić, a On nie pozostanie obojętny na nasze wołanie o pomoc. Pamiętajmy jednak, że jeśli na co dzień lekceważymy Go i nie wierzymy w Jego wszechmoc, miłość do każdego z nas oraz Jego sprawiedliwość, to nawet kiedy zawołamy do Niego w zagrożeniu w myśl zasady „jak trwoga, to do Boga” – Pan Bóg sprawiedliwy może zatkać swoje uszy i wtedy nie ominie nas życiowa katastrofa!  Traktujmy więc Pana Boga poważnie, miejmy z Nim bardzo bliską, osobistą i codzienną relację, a wtedy On nie pozwoli nam utonąć!

Andrzej Seweryn

andrzej.seweryn@gmail.com

Read More →
Exemple


W najbliższą niedzielę odbędzie się w Szczytnie wyjątkowe wydarzenie. Otóż na plaży miejskiej odbędzie się chrzest przez zanurzenie jednej osoby, która w ten sposób pragnie publicznie zamanifestować swoją osobistą wiarę w Jezusa Chrystusa jako swojego Zbawiciela i Pana. Będzie to chrzest na wzór apostolski, który praktykowali apostołowie i chrześcijanie pierwszych wieków, a który jako baptyści praktykujemy od zawsze. Zwykle takie chrzty odbywają się w naszym kościele w baptysterium, czyli chrzcielnicy napełnianej wodą. Tym razem, również z racji zapowiadanej pięknej pogody, taki chrzest odbędzie się w jeziorze, nieopodal naszego kościoła.

Uroczystość ta rozpocznie się około kwadrans po godzinie 10.00 i będzie również zarejestrowana przez ekipę Telewizji Polskiej, która przyjedzie do nas z Poznania, by nagrać także nasze nabożeństwo, które po chrzcie będzie kontynuowane w naszym kościele. Nabożeństwo to będzie następnie zmontowane i wyemitowane w ramach działalności Redakcji Ekumenicznej Telewizji Polskiej, która odpowiada za przygotowywanie i emisję nabożeństw kościołów nierzymskokatolickich. Dzieje się tak od wielu lat i tym razem Kościół Chrześcijan Baptystów został poproszony o przygotowanie takiego nabożeństwa ze zboru w Szczytnie.

To będzie zaszczyt dla nas, by poprzez to nabożeństwo podzielić się naszą wiarą oraz tym, jak w sposób wspólnotowy przeżywamy nasze niedzielne nabożeństwa. Ponieważ wielu mieszkańców naszego miasta nie miało jeszcze okazji zobaczyć chrztu udzielanego przez zanurzenie osobom dorosłym i świadomym swojej wiary, więc serdecznie zapraszamy na to wydarzenie w najbliższą niedzielę tuż przy molo nad Jeziorem Domowym Dużym, a potem zapraszamy do naszego kościoła na dalszą część uroczystości. Będzie to wyjątkowa okazja poznania bliżej naszego zboru, jego doktryny i praktyki. Będę miał przywilej ochrzcić jedną osobę, która przeżyła swoje osobiste nawrócenie, dała przekonujące świadectwo duchowej przemiany jakiej doświadczyła, przygotowała się do tego aktu należycie i poprzez chrzest chce wejść w przymierze z Bogiem i Panem Jezusem.

Warto to zbliżające się wydarzenie powiązać z historią naszego miasta i obecnością baptystów w Szczytnie już od wielu dziesięcioleci. Pierwszy taki chrzest dwóch mężczyzn odbył się bowiem jeszcze pod koniec XIX wieku, w 1883 roku, a więc dokładnie 140 lat temu i z całą pewnością w jeziorze. Wszystko zaczęło się od nawróceń i chrztów pojedynczych osób, aż w 1912 roku powstał samodzielny zbór baptystyczny liczący 239 dorosłych i ochrzczonych członków. Dziś kontynuujemy duchowe dzieło i dziedzictwo naszych poprzedników wiary. Chcemy być również wierni Słowu Bożemu, które zapewnia, że każdy „kto uwierzy i zostanie ochrzczony, będzie zbawiony” (Ewangelia Marka 16,16). A ponieważ od samego początku istnienia Kościoła apostolskiego chrzczono ludzi świadomych swojej wiary i przez całkowite zanurzenie w wodzie, bo taki jest sens użytego w Nowym Testamencie greckiego słowa baptidzo (znaczy: zanurzyć całkowicie), więc aż do dziś wraz z innymi jeszcze kościołami typu ewangelicznego chrzcimy kobiety i mężczyzn w taki właśnie sposób.

Warto nie tylko zobaczyć ten obrzęd na własne oczy, ale także posłuchać biblijnego przesłania, które wyjaśnia sens, symbolikę i znaczenie tego ważnego aktu w życiu chrześcijanina świadomego swojej osobistej wiary i nieprzymuszonego przez nikogo do tego, by być posłusznym Bogu i Jego Słowu. Tak to rozumiemy, tak to wyznajemy i praktykujemy w naszym kościele. Chcemy się tym podzielić z mieszkańcami naszego miasta, dlatego też postanowiliśmy tym razem wyjść z naszego kościoła i pójść nad wodę jeziora tuż obok i przeżyć wspólnie z wami ten podniosły akt.

Warto to uczynić również dlatego, że wciąż krążą między ludźmi często nieprawdziwe, a nawet wręcz kuriozalne, a przy tym nieprawdziwe i często krzywdzące opinie o innych niż rzymskokatolicki kościołach chrześcijańskich. Choć jesteśmy kościołami mniejszościowymi, to jednak jesteśmy również chrześcijanami, którzy starają się żyć treścią Słowa Bożego na co dzień, jesteśmy Bożymi dziećmi i służymy Chrystusowi i ludziom. Dlatego warto nas poznać, by wiedzieć z pierwszej ręki i przekonać się naocznie, że nie jesteśmy dziwakami czy jakąś niebezpieczną sektą, która zagraża nam i naszym dzieciom. Szanujemy zasady wiary i przekonania innych ludzi, bo jako baptyści zawsze staliśmy na stanowisku, że należy uszanować zasadę wolności sumienia i wyznania będącą niezbywalnym prawem każdego złowieka. Kiedy jednak mamy możliwość zaprezentowania naszej pobożności i naszego zrozumienia Słowa Bożego, czynimy to chętnie, a taka okazja będzie miała miejsce przy naszej plaży miejskiej, a potem w naszym kościele stojącym obok. Będziemy się również cieszyć, kiedy nagrane przez ekipę telewizyjną całe to wydarzenie będziecie mogli obejrzeć potem w Telewizji Polskiej. Postaram się powiadomić wszystkich o dniu i godzinie emisji. A więc jeszcze raz serdecznie zapraszam! Do zobaczenia w najbliższy niedzielny poranek – nad jeziorem, a potem w naszym kościele.

Andrzej Seweryn

andrzej.seweryn@gmail.com

Read More →
Exemple

Zjazd absolwentów

Co jakiś czas słyszy się, że jakaś szkoła, liceum, uniwersytet lub politechnika organizuje zjazdy absolwentów. Są to bardzo miłe spotkania po latach tych, którzy razem uczyli się, czasem siedzieli w jednej ławce szkolnej lub mieszkali w jednym pokoju w akademiku. Takie spotkania po latach to czas nostalgicznych wspomnień młodości, przypominania sobie różnych zabawnych sytuacji i opowiadania anegdot o swoich nauczycielach czy profesorach. A potem uczestnicy takich koleżeńskich spotkań opowiadają o tym, jak potoczyły się ich losy zawodowe i rodzinne po ukończeniu szkoły albo studiów wyższych. To są zwykle bardzo miłe chwile spędzone znowu razem, okraszone jednak i smutnymi wspomnieniami o tych, którzy już odeszli z tej ziemi, a pozostała już tylko pamięć o nich jako naszych kolegach i przyjaciołach.

Zazdrościłem już kilka razy mojemu bratu, który przed wieloma laty ukończył studia na Politechnice Wrocławskiej, a po latach co jakiś czas spotyka się dość regularnie ze swoimi kolegami ze studiów, którzy są dzisiaj panami dobrze po siedemdziesiątce. Zresztą jedno z takich spotkań miało miejsce przed ośmioma laty w Szczytnie, bo jego kolegą był pan, który budował port lotniczy w Szymanach i po otwarciu naszego lotniska był jego pierwszym dyrektorem.

Sam pamiętam, jak przed laty pojechałem na zjazd absolwentów Liceum Ogólnokształcącego im. Stefana Czarnieckiego w moim rodzinnym Chełmie. Ukończyłem je w 1972 roku. To było ciekawe spotkanie z niektórymi kolegami z naszej klasy, choć nie wszyscy mogli przyjechać na ten zjazd. Miło było spotkać naszą byłą wychowawczynię i innych żyjących jeszcze profesorów, których wspominaliśmy z nostalgią i rozbawieniem, wszak wszyscy oni byli osobowościami nie do podrobienia. Czuliśmy się znowu dumni, że jesteśmy „Czarniecczykami”.

Jeden z moich znajomych po latach spotykał się z absolwentami farmacji, którą studiował w Gdańsku. I – co ciekawe – w czasie jednego z takich spotkań po latach coś zaiskrzyło między nim a jego koleżanką ze studiów, na którą nie zwracał szczególnej uwagi w czasie wspólnych zajęć na uczelni. W końcu zakochali się w sobie, a dziś są udanym małżeństwem z ponad 20-letnim stażem. Są więc czasem i takie, bardzo miłe zresztą, efekty zjazdów absolwentów.

Piszę dziś o tym dlatego, że w ostatni weekend pojechałem z żoną do Warszawy-Radości na Pierwszy Zjazd Absolwentów Wyższego Baptystycznego Seminarium Teologicznego (WBST), które ma tam swoją siedzibę. Jest to nasza kościelna uczelnia teologiczna, która ma prawo nadawania tytułów licencjata teologii baptystycznej i która przygotowuje do służby przyszłych pastorów i liderów kościelnych. W przyszłym roku seminarium obchodzić będzie 30-lecie swojego istnienia.

Moja żona wybrała się na ten zjazd jako absolwentka WBST z rocznika 2007. W czerwcu tamtego roku obroniła licencjat z teologii, z czego byliśmy wtedy oboje bardzo dumni. Ja co prawda nie jestem absolwentem tej uczelni, bo istniejące wcześniej Baptystyczne Seminarium Teologiczne w Warszawie ukończyłem w 1981 roku. Mam jednak dość silne związki z obecnym seminarium, ponieważ byłem sporo lat wykładowcą, potem dziekanem, aż w końcu w latach 2009-2013 rektorem WBST. To był szczególny okres w moim życiu i służbie kościelnej, która wymagała ode mnie wiele poświęcenia i nowych wyzwań, którym wtedy musiałem sprostać.

Zjazd absolwentów w ostatni weekend w Warszawie-Radości był bardzo miłym i budującym przeżyciem nie tylko dla nas obojga, ale także dla wszystkich uczestników – naszych byłych studentów i kolegów. Niektórzy z nich są już samodzielnymi i doświadczonymi pastorami, inni udzielają się w służbie kościelnej na innych odcinkach. Jeszcze inni zajmują się własnym biznesem, ale wspierają finansowo zarówno swoje lokalne zbory, jak też seminarium, w którym studiowali przed laty, poznając bliżej Boga oraz Słowo Boże, a także zawiązując relacje przyjaźni, które trwają do dziś.

Aktualnie rektorem Wyższego Baptystycznego Seminarium Teologicznego w Warszawie jest prezbiter dr Włodzimierz Tasak – historyk Kościoła, który kiedyś był moim studentem, a pochodzi z Kętrzyna, gdzie w latach 90. ubiegłego wieku byłem pastorem jego rodziców. Cieszę się, że obecnie nasze seminarium nadal się rozwija, ma bardzo kompetentną kadrę wykładowców oraz perspektywy dalszego rozwoju, stając się znaczącym ośrodkiem edukacji teologicznej, uznawanym również w innych kościołach ewangelikalnych w Polsce.

I na koniec konstatacja: jak często myślimy o duchowych przewodnikach w naszych kościołach i zborach? Czy modlimy się o powołania młodych ludzi do odbywania studiów teologicznych, a potem do służby w kościele wypływającej z autentycznego powołania? Kryzys powołań jest bardzo poważny w różnych kościołach, dlatego każdy nowy student teologii w naszym seminarium jest błogosławieństwem od Boga, a inwestowanie w jego duchowy i intelektualny rozwój – szansą na to, by przybywało dobrze wykształconych duchowych przewodników, których wciąż brakuje. Otoczmy modlitwą również wykładowców, aby mogli przekazywać nie tylko wiedzę teologiczną, ale żeby mogli rozpalać w studentach umiłowanie Boga oraz Jego Słowa, a także pasję do służby w kościele. Bądźmy także wdzięczni za tych duszpasterzy, którzy nam służą dzisiaj, robiąc to godnie i z poświęceniem – dla naszego dobra przecież.

Andrzej Seweryn andrzej.seweryn@gmail.com

Read More →
Exemple

W obronie małżeństwa

Wraz z moją żoną mieliśmy ostatnio okazję przebywać w gronie ponad czterdziestu par małżeńskich mających za sobą różny staż. Byli wśród nas bardzo młodzi ludzie, którzy pobrali się zaledwie kilka lat temu i są na początku tej wielkiej życiowej przygody, jaką jest małżeństwo. Były również pary z dłuższym stażem małżeńskim, które są na etapie wychowywania swoich niedorosłych jeszcze dzieci. Trzecią grupę stanowiły małżeństwa z pokaźnym doświadczeniem i stażem, które mają już dorosłe dzieci, a niektórzy małżonkowie chwalili się nawet swoimi wnukami. Zaliczyliśmy się oczywiście do tej ostatniej grupy.

Bardzo interesujące w tym spotkaniu było to, że wszyscy uświadomiliśmy sobie, iż każda para borykała bądź boryka się obecnie z różnymi problemami. Czasem były to kwestie mniejszego kalibru, a czasem traumatyczne wręcz przeżycia, doznania, ogromne zranienia i tragiczne przeżycia, które o mało co nie skończyły się rozwodem i rozbiciem rodziny. Kiedy więc słuchaliśmy różnych historii niektórych małżeństw, mogliśmy podziwiać je za to, że z pomocą Boga potrafiły uporać się z bardzo trudnymi i kryzysowymi doświadczeniami w swoim związku i mogli wyjść na prostą, a ich relacja małżeńska została naprawiona i uzdrowiona.

Natomiast oboje z żoną mogliśmy być wdzięczni Panu Bogu za to, że oszczędził nam wielu takich dramatycznych kryzysów, przez które przechodzili inni. To sprawia, że już prawie 45 lat jesteśmy razem, kochając się i szanując. Bogactwo wspólnych lat, wspólnych bitew, niektórych przegranych, ale większość wygranych, wspólne wychowanie naszych trojga dzieci oraz wiele innych doświadczeń, przygód i zmian, jakie przeżywaliśmy oboje i przez które przeszliśmy zwycięsko – wszystko to jest niezwykłym kapitałem naszego małżeństwa. A jeśli dodamy do tego fakt, że oboje służymy Panu Bogu w kościele, to mamy nadzieję dotrzymać naszych małżeńskich obietnic składanych na ślubnym kobiercu i być wiernymi sobie aż nas śmierć rozłączy.

Zatrważające statystyki rozwodów, rozpadających się rodzin, patologicznych związków, małżeńskich zdrad i niewierności seksualnej, każą nam myśleć z troską i wielką odpowiedzialnością nie tylko o naszym małżeństwie, ale także o związkach naszych dorosłych dzieci, kuzynów, przyjaciół czy kolegów z pracy. Każde rozbite małżeństwo to przecież dramat i tragedia samych małżonków, ale także ich dzieci oraz ich bliskich i przyjaciół, którzy mocno przeżywają rodzinne dramaty tych, na których szczęściu im zależy. Choć tak wiele małżeństw rozwodzi się dzisiaj i to w różnych okresach swojej relacji, to jednak nie wolno nam bagatelizować tego problemu, jako że niesie on ze sobą ból, utratę osobistego szczęścia, czasem nienawiść i nieprzebaczenie, depresję czy wręcz myśli samobójcze.

Jak bardzo powinniśmy dbać o trwałość naszych małżeńskich więzi, o pielęgnowanie miłości i wierności małżeńskiej, skoro obiecywaliśmy sobie, że tak będzie w naszym związku aż do śmierci. I nie chodzi tu tylko o nasze własne szczęście i ciepło domowego ogniska, ale także o poczucie bezpieczeństwa i perspektywę przyszłości dla naszych dzieci. Jeśli będą w nas rodzicach widzieć dobre wzory do naśladowania, ich własne dorosłe życie będzie również szczęśliwe i spełnione. Jeśli zaś sami pogubimy się i będziemy rujnować nasze małżeństwo, nasze dzieci prawdopodobnie powielą nasze błędy i również ich osobiste szczęście wcześniej czy później rozpadnie się na kawałki, których nikt i nic już nie sklei i nie pozbiera.

„Małżeństwo ma być otaczane szacunkiem przez wszystkich, a pożycie małżonków bez skazy”. Jakże aktualne i mądre to zdanie, które jest przecież cytatem z Pisma Świętego (List do Hebrajczyków 13.4). Nietrwałe i rozpadające się związki małżeńskie są nie tylko efektem grzeszności natury ludzkiej, panoszącego się w naszych sercach egoizmu i pleniącej się wszędzie roszczeniowej postawy wobec wszystkich wokół. To również konsekwencja tego, że instytucja małżeństwa jako ustanowionego przez Boga związku, jest niedoceniana, wyśmiewana, lekceważona i poniżana na wszelkie sposoby przez współczesną kulturę i zmiany obyczajowe.

Życie bez zobowiązań i odpowiedzialności, albo rozwijająca się moda na życie w pojedynkę, czyli moda na singli i singielki, niechęć do posiadania własnych dzieci i zapewnienia im miłości rodzicielskiej w zalegalizowanych związkach – wszystko to i wiele innych czynników i trendów we współczesnym stylu życia ludzi sprawia, że małżeństwo upada. Staje się anachronizmem, przeżytkiem, czymś niemodnym, nieracjonalnym i niewygodnym dla wielu. W tym kontekście rodzi się jednak następujące pytanie: czy inne rozwiązania i propozycje – poza małżeństwem budowanym na miłości i wierności, w oparciu o chrześcijańskie zasady wywiedzione z Pisma Świętego – mogą zapewnić ludziom trwałe szczęście osobiste oraz radość płynącą z doświadczania piękna rodzinnego życia?

O małżeństwo trzeba dbać, trzeba je szanować, nasze uczucia miłości i wierności pielęgnować z największą starannością. Małżeństwo to zadanie, a miłość to decyzja, nie tylko emocjonalne, młodzieńcze uniesienia czy zauroczenia. Błogosławieni są dzisiaj ci, którzy słuchają w tej kwestii raczej Pana Boga, a nie współczesnej kultury, która zabija małżeństwo. Tutaj przecież toczy się gra o nasze szczęście i życiowe spełnienie. Tak wiele zależy od nas samych! Nie zmarnujmy naszego życia! Powtórki nie będzie.

Andrzej Seweryn

Read More →
Exemple

– Podobno nie byłam dobrym materiałem na żonę. Warszawianka i na dodatek jedynaczka. Kiedyś uważano, że takie dziewczyny niewiele potrafią – wspomina Ewa Seweryn, mama trójki dzieci, babcia i żona pastora w jednym. Szczytno to jej siódmy przystanek na wspólnej z mężem drodze przez życie. Jak mówi – wszystko zaplanował dla niej Bóg, który za każdym razem przygotowywał ją do nowych wyzwań.

Pełna energii, uśmiechnięta i konkretna. Taką Ewę Seweryn zobaczyłam podczas naszego pierwszego spotkania. Kobietę, której można słuchać godzinami, bo mówi z wielką pasją. Z rozmówcą dzieli się sobą. To, że jest żoną pastora zdecydowanie jej nie definiuje. Dla swojego męża jest partnerką, podporą i kobietą, która go rozumie i wspiera. Od życia przyjmuje wszystko, co przygotował dla niej Bóg. – Nigdy nie czułam pokusy buntowania się przeciw temu, co przynosi mi życie. Wiem, że na wszystko byłam przygotowywana przez Pana Boga – opowiada Ewa Seweryn.

Muzyka jest jej pasją

– Moje życie już od najmłodszych lat toczyło się wokół Boga – opowiada. – Moi rodzice byli związani z Kościołem Baptystów w Warszawie, do którego mieliśmy dosłownie kilkadziesiąt metrów. Tata był diakonem, prowadził przez wiele lat grupę biblijno-modlitewną. Do dzisiaj pamiętam, że pod pachą zawsze nosił Pismo Święte. Rodzice wiele lat śpiewali w chórze, w którym i ja zaczęłam śpiewać od 10. roku życia.

Swojego męża poznała, gdy była w drugiej klasie szkoły średniej. Młody Andrzej przyjechał do stolicy na studia, a jego aktywność religijna skupiła się wokół kościoła, do którego należała również Ewa wraz z rodzicami.  Od zawsze kochała muzykę. I to trochę dzięki niej się poznali i uczyli siebie nawzajem. Okazała się ich wspólną pasją. Oboje śpiewają. Przy kościele w Warszawie stworzyli zespół młodzieżowy, który przygotowywał oprawę nabożeństw. – To była nasza pierwsza platforma porozumienia. Oczywiście ani ja, ani Andrzej nie myśleliśmy nawet o tym, że będziemy parą, a co dopiero małżeństwem – opowiada z uśmiechem. – Byliśmy kumplami, a mój mąż miał wtedy dziewczynę.

Bóg miał swój plan

Służąc wspólnie w kościele, spędzali ze sobą dużo czasu i budowali bliską relację. Pewnego dnia jeden z kolegów zaczął podpytywać Andrzeja o Ewę. – Wtedy mojemu mężowi zapaliła się lampka, że ta Ewka to jednak fajna dziewczyna i warto się koło niej zakręcić – wspomina.

Tak zaczęło rodzić się uczucie pomiędzy dwojgiem młodych ludzi, którzy sakramentalne tak powiedzieli sobie w 1978 roku. Niewiele brakowało, a być może nigdy by się nie spotkali. Andrzej chciał bowiem studiować w Krakowie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na szczęście panowała wówczas w Polsce rejonizacja i jego papiery zostały przekierowane z Krakowa na Uniwersytet Warszawski, bo z Chełma skąd pochodził, na stołeczną uczelnię było najbliżej. – Pan Bóg przygotował mu żonę Warszawie, więc chcąc nie chcąc musiał trafić do stolicy – wspomina z uśmiechem.

Krótka odpowiedź na powołanie

Życiową drogę pani Ewy wyznacza wiara i rola, którą otrzymała. – Za mąż wychodziłam za „normalnego” człowieka, dopiero dwa lata po ślubie mąż otrzymał pastorskie powołanie – zaznacza. Nie był to dla niej jednak szok, ani nawet zaskoczenie. Przypuszczała, że tak może potoczyć się ich życie. Kiedy Andrzej Seweryn usłyszał głos Boga, że będzie pastorem w Białymstoku, młode małżeństwo mieszkało jeszcze w Warszawie. – Andrzej był sam w domu, bo ja z synkiem byłam wtedy na wypoczynku w Krynicy Górskiej. Czytałam wtedy książkę „Krzyż i sztylet” Davida Willkersona. To historia pastora, który dostaje powołanie od Boga, aby stworzyć kościół w nowojorskiej dzielnicy biedy. Opisana jest jego droga do celu – wspomina. – Myślę, że poprzez tę książkę Bóg dał mi znak, przygotował mnie do powołania mojego męża i roli, jaką będę pełnić u jego boku.

Więc gdy mąż pani Ewy z nieśmiałością opowiedział jej potem o swoim nowym powołaniu, a później zapytał co ona o tym myśli, usłyszał krótką odpowiedź „To się przeprowadzimy”.

Dom otwarty na ludzi

– Oficjalne zaproszenie do objęcia funkcji pastora w Białymstoku mąż otrzymał pół roku później. Byliśmy przygotowani, chociaż pełni obaw – mówi otwarcie Ewa Seweryn. – Zbór baptystyczny (parafia) w Białystoku był wtedy jednym z największych w Polsce. Kiedy Sewerynowie zamieszkali w Białymstoku, pani Ewa miała 21 lat. Małego synka i drugie dziecko w drodze. Jej siła i opanowanie sprawiły jednak, że mogła wspólnie z mężem prowadzić pracę duszpasterską i umacniać wspólnotę, do której dołączyli.  – To był bardzo intensywny i dobry czas. W naszej wierze najważniejszy jest Bóg i drugi człowiek, dlatego nasz dom zawsze był otwarty – opowiada. – W zborze białostockim wierni byli bardzo blisko związani ze sobą oraz z rodziną młodego pastora.

Najaktywniejsze były niedziele z dwoma nabożeństwami, kiedy do domu przychodzili goście. Jedni jedli obiad, drudzy kolację. Przy stole oprócz rodziny potrafiło zasiąść nawet kilkanaście osób. – Lata osiemdziesiąte jakie były, wszyscy wiedzą. Niewiele rzeczy można było kupić w sklepie, więc wszystko musiałam przygotowywać sama – wspomina. – A mąż w niedziele chociaż fizycznie trochę mi pomagał, to jednak jego myśli krążyły raczej wokół kościoła.

Kętrzyn na nich czekał

Pani Ewa z wykształcenia jest farmaceutką. Ponad trzydzieści lat pracowała zawodowo. Umiejętnie łączyła pracę na etacie z byciem matką i żoną. Wspierała swojego męża w pracy i prowadziła dom, w którym zawsze było pełno ludzi. Jak to wszystko ogarniała? – W zasadzie nie wiem. Tylko czasami wieczorem zasypiałam w trakcie modlitwy. Później budziłam się i zastanawiałam czy powiedziałam: Amen. Mój mąż mnie wtedy uspokajał i mówił: Nie martw się, Pan Bóg zrozumiał”.

Państwo Seweryn w Białymstoku spędzili prawie 11 lat. Ich drugim przystankiem był Kętrzyn. – Najpierw byliśmy na obozie młodzieżowym w tym mieście i poczuliśmy się tam naprawdę wspaniale – opowiada. – Gdy wróciliśmy do Białegostoku czułam, że ten Kętrzyn utkwił mi głęboko w sercu.

Rok później Andrzej Seweryn dostał propozycję objęcia funkcji pastora tamtejszego zboru.

Mazury skradły serce jej rodziny

Jeszcze przed oficjalną informacją, nieco podświadomie przygotowywali się do zmiany miejsca. Rzeczy były posegregowane w kartonach. W piwnicy były nierozpakowane dwie szafy, które idealnie pasowały do nowego mieszkania. Przeprowadzili się bardzo szybko. – Służba pastorska w Kętrzynie było wspaniała. To był mały zbór, zupełnie inny od tego w Białymstoku. My i nasze dzieci czuliśmy się tam bardzo dobrze. To było osiem wspaniałych lat – wspomina.

Również dwóch synów i córka czuli się tam bardzo dobrze. Nawiązali przyjaźnie, a najstarszy syn Adam nawet się zakochał. – Żona Adama jest z Kętrzyna. Teraz oboje z trzema córkami mieszkają w Warszawie, ale marzą o powrocie na Mazury.

Otaczał opieką obcych ludzi

Po ośmiu latach przyszło nowe wyzwanie. Pani Ewa ponownie ruszyła za swoim mężem, który objął bardzo ważną funkcję. – Mąż został wybrany na zwierzchnika Kościoła Chrześcijan Baptystów w Polsce. Na dwie czteroletnie kadencje. Wróciliśmy więc trochę do domu, do Warszawy. Zamieszkaliśmy w Radości – w dzielnicy Wawer. To było cudowne miejsce, niezwykle piękne – opowiada pani Ewa. – Oczywiście było też ono wyzwaniem, bo do komunikacji miejskiej był spory kawałek. Więc dużą część czasu spędzałam w roli taksówkarza podwożąc nasze dzieci w różne miejsca, po czym jechałam do pracy w aptece. W tym czasie zamieszkał u nich przyjaciel syna, który musiał wyprowadzić się od ciotki. Rodzina przygarnęła chłopaka, który nie miał żadnej innej rodziny. – Dla nas to nie było problemem. Mieliśmy miejsce, więc chłopak mógł u nas mieszkać – mówi pani Ewa. – Również w Białystoku mieszkały z nami dwie dziewczyny, które z powodu wiary zostały wyrzucone z domu. Jedna z nich została później żoną wikariusza, który odbywał praktyki u mojego męża, a gdy przeprowadzaliśmy się do Kętrzyna, oboje zostali nową pastorską rodziną, która nas zastąpiła. 

Kobieta w seminarium

Po ośmiu latach państwo Sewerynowie wrócili do Kętrzyna na kolejne 4 lata. – Tam, gdzie mieszkaliśmy w Radości, znajduje się siedziba Wyższego Baptystycznego Seminarium Teologicznego, a mój mąż został powołany na rektora tej uczelni. Chcąc nie chcąc znowu się pakowaliśmy – uśmiecha się pani Ewa. – Już za pierwszym razem pobytu w Radości podjęłam wyjątkowe wyzwanie. Zdecydowałam, że skoro mieszkam przy seminarium, to podejmę zaoczne studia teologiczne, które ukończyłam otrzymując dyplom licencjata teologii baptystycznej. Było to dla mnie ważne, ponieważ mogłam poznawać Boga w głębszy sposób oraz zgłębiać Pismo Święte. Bardzo dużo mi to dało – dodaje.

Wyruszyli za ocean

Bóg dla Ewy Seweryn przygotował jeszcze jedno wyzwanie. Tym razem za oceanem. W Toronto w Kanadzie pastor Andrzej stanął na czele polskiego zboru baptystycznego. To tu oboje stali się częścią dodatkowego i bardzo wyjątkowego przedsięwzięcia. – Mój mąż jest człowiekiem czynu. W Kanadzie trochę brakowało mu działania. Pewnego dnia jeden z naszych przyjaciół, dr Piotr Zaremba – znawca języków biblijnych, który podjął się wyzwania, jakim jest tłumaczenie Biblii – przysłał nam tłumaczenie jednej księgi biblijnej z prośbą o przeczytanie i dokonanie korekty – wspomina. Potem przysyłał kolejne, pozostałe księgi i takim oto sposobem zostaliśmy współautorami korekty dwóch najnowszych przekładów Pisma Świętego – literackiego i dosłownego, które w 2015 roku zostały wydane przez Ewangeliczny Instytut Biblijny w Poznaniu.

Zbudowali „chatkę z piernika”

Po dwóch latach w Toronto oboje wrócili do Polski i dokładnie 1 listopada 2015 roku zamieszkali w Szczytnie. Jednak już wcześniej poczuli powołanie od Boga i przekonanie, że nasze miasto może być kresem ich podróży. – Znaliśmy Szczytno dużo wcześniej, bo przyjaźniliśmy się z rodziną pastora baptystycznego pracującego w zborze w Szczytnie w latach 90. ubiegłego wieku i często wzajemnie się odwiedzaliśmy. W międzyczasie kupiliśmy w Piasutnie działkę rekreacyjną i przyjeżdżaliśmy tu na krótkie wypady – opowiada. – W 2014 roku, po urlopie w Polsce, gdy wróciliśmy do Toronto, Szczytno dosłownie mnie prześladowało. Różne miejsca przypominały mi to miasto. Myślę, że już czułam, że Szczytno jest nam pisane jako kolejny etap naszej służby – mówi.

Minęło kilka miesięcy i dotarła do nas informacja od byłego studenta mojego męża z seminarium, który napisał, że zbór baptystyczny w Szczytnie potrzebuje pastora. Myślę, że wtedy nie była to propozycja, a jedynie informacja. Powiedziałam wtedy do męża, że to jest wyraźny znak od Boga. I Andrzej odpisał mu, że może mu w tym pomóc – opowiada.

Przez kilka dni była cisza, a później machina ruszyła, przyszło oficjalne zaproszenie do objęcia funkcji pastora i tak od ponad siedmiu lat pracują oboje w tej wspólnocie. Ostatnio, niedaleko Świętajna zbudowali swój własny wymarzony domek. – To nasza chatka z piernika – żartuje żona pastora.

Ciągle odkrywa Boga

Od wielu lat pani Ewa zajmuje się również studiowaniem Pisma Świętego metodą indukcyjną. Za skomplikowaną nazwą kryje się pewien prosty sposób studiowania wybranego fragmentu wraz z uwzględnieniem kontekstów: kulturowych, historycznych i geograficznych poszczególnych wydarzeń w nim zawartych. – Chodzi o to, żeby osoba, która taki tekst czyta, poznawała biblijne prawdy szerzej i głębiej. Wtedy bardziej zrozumiałe stają się wydarzenia historyczne, prawdy duchowe, postaci biblijne czy miejsca geograficzne, które są znaczące dla zrozumienia tego co czytamy– wyjaśnia. – Dzięki temu łatwiej jest zrozumieć Słowo Boże i jego przesłanie, ale najważniejsze jest wprowadzanie w czyn tego, czego uczymy się i odkrywamy w Biblii.

Dzieci są jej prywatnym cudem

Dzisiaj trójka dzieci pani Ewy jest już dorosła. Każde z nich na świat przyszło w lipcu. Są dla niej największym cudem. – Zdecydowanie macierzyństwo nadaje życiu kobiety nowe znaczenie i wartość – mówi. – Pozwala odkrywać świat na nowo.

Ich własny i zbudowany na miarę skromnych potrzeb dom cały czas jest domem otwartym, w którym każdy człowiek jest mile widziany. A to bycie z drugą osobą jest dla naszej bohaterki swoistą siłą napędową. Pani Ewa stara się służyć i pomagać innym, bo uważa, że to jest ważne. Stara się też angażować i łączyć ludzi w swoim kościele. – Myślę, że wyniosłam to z domu rodzinnego, w którym zawsze było pełno ludzi i szacunku do nich – wspomina.

Jak reaguje, gdy czasem ludzie mówią, że jest miłą gosposią u księdza. – Nieważne, że gosposia, ważne, że miła – skupia się na pozytywach.

Dzieli się dobrem

I to właśnie zdolność do czerpania z tych dobrych rzeczy jest w pani Ewie wyjątkowa. Podkreśla, że gdy skupiamy się na tym co dobre, nasze życie staje się lepsze i jest nam w nim po prostu łatwiej. Tej samej zasady trzyma się w małżeństwie. – Nie wypominamy sobie z mężem potknięć czy błędów. Świadomie wybieramy z naszego życia to co jest piękne, dobre i warte pamiętania. To też dostrzegamy w sobie od wielu lat. W tym roku będziemy obchodzić 45. rocznicę naszego ślubu – mówi.

Ta potrzeba dzielenia się dobrem zaprowadziła ich do Kanady czy Mongolii. Już trzy razy z mężem byli również w Kenii, by tam służyć dzieciom w chrześcijańskiej szkole i głosić im Słowo Boże. – Zaczęło się od tego, że wspieraliśmy fundację stworzoną przez Polkę, która zajmowała się rozwojem tamtejszego systemu edukacji, później nawiązaliśmy kontakt z inną organizacją chrześcijańską, dzięki której wyjeżdżamy, by spotykać się z dziećmi i opowiadać im o Bogu – wyjaśnia. – Za każdym razem jest to dla nas ogromne przeżycie.

A jakie marzenia nosi w sercu żona pastora? – Ja chciałabym w tej naszej chatce z piernika przeżyć wraz z mężem jeszcze wiele pięknych chwil.

                             Justyna Mohler-Piątkowska

Read More →
Exemple

Andrzejki bez Andrzeja

W naszej polskiej tradycji kulturowej zakorzeniły się od lat zwyczaje andrzejkowe kultywowane co roku pod koniec listopada. Andrzejki to wieczór wróżb, który przypada w nocy z 29 na 30 listopada, w wigilię dnia św. Andrzeja, od którego zresztą wzięła się nazwa tego zwyczaju. Zgodnie z dawnymi wierzeniami nocy tej towarzyszy niezwykła i tajemnicza aura, a wróżby dotyczące miłości i małżeństwa mają wtedy szczególną moc. Przypuszcza się, że andrzejkowe wróżby narodziły się w starożytnej Grecji. Inni historycy i etnografowie łączą je z wierzeniami celtyckimi i starogermańskimi.

Wróżby andrzejkowe były i są po dziś dzień rozpowszechnione niemal w całej Europie, zaś św. Andrzej uznany jest za patrona panien pragnących szybko wyjść za mąż. Wróżby te mają związek ze znacznie starszymi wierzeniami, według których w tym właśnie czasie przybywają na ziemię duchy z zaświatów. Istnieje więc wtedy możliwość zapytać je za pośrednictwem wróżb o najbliższą przyszłość. Jest to także ostatnia chwila przed okresem roku kościelnego zwanym Adwentem. Według wierzeń ludowych w okresie przedadwentowym wróżby miały największą moc, a sprzyjać i pomagać im miały błąkające się po ziemi duchy.

Przeczytałem w Internecie, jak współcześnie obchodzi się Andrzejki w szkołach. „Dzisiaj naszą szkołę nawiedziły wiedźmy, wróżbici i czarodzieje, którzy opanowali parter i pierwsze piętro. Rozłożyli się tam ze swoimi wróżbami i nasi uczniowie mogli dowiedzieć się, co ich czeka w przyszłości. Pomysł samorządu uczniowskiego wszystkim bardzo się spodobał!”.
A oto inna relacja: „W naszej szkole również nie zabrakło wróżb. Samorząd uczniowski wprowadził nas w świat czarów i wróżb andrzejkowych. W szkolnej bibliotece, pod czujnym okiem pani Wioletty, przygotowano dekorację i akcesoria niezbędne do przeprowadzenia wróżb. Od samego rana uczniowie wszystkich klas przychodzili sobie wróżyć. Żartom i śmiechom nie było końca! Oczywiście wróżby uczniowie traktowali z przymrużeniem oka, choć fakt zaglądania w przyszłość zawsze ekscytuje. W końcu każda okazja jest dobra, by pobyć ze sobą w inny sposób, poznać się lepiej, powspominać. Młodzież świetnie bawiła się na parkiecie, a kolejka do sali wróżb nie miała końca”.

Mogłoby się wydawać, że to niewinna zabawa, której nie należy traktować poważnie. Problem jest jednak w swej istocie jeszcze szerszy i poważniejszy. Od najmłodszych lat dzieci oglądają bajki, w których pojawia się coraz częściej i coraz więcej przemoc, strach oraz wszelkie magiczne istoty – czasem szkaradne, które mają przemożny wpływ na losy bajkowych bohaterów. Niemal wszystko w tych kolorowych opowiastkach jest magiczne, zaczarowane, nieprzewidywalne i coraz częściej straszne.

Niepokojem i troską musi więc napawać odpowiedzialnych rodziców, pedagogów i katechetów fakt, że coraz więcej w księgarniach książek czy filmów promujących w swej istocie okultyzm, czary, wróżenie i horoskopy. Pojawiły się magiczne bajki, gadżety, kolorowe czasopisma dla dzieci, tornistry z czarownicami itp. Przyznać należy ze smutkiem, że niestety – taki towar świetnie się dzisiaj sprzedaje.

Rodzi się tylko pytanie: jakie wartości i treści wpajamy swoim dzieciom i wnukom, pozwalając im obcować czasami całymi godzinami w tym mrocznym, demonicznym świecie obrazów i symboli? Czy wykształcą one w młodym pokoleniu zdolność rozróżniania dobra i zła? Czy będą utwierdzać ich w przekonaniu, że warto żyć w realnym świecie, nie bać się przyszłości, której wcale nie musimy znać z wróżb, przepowiedni i horoskopów, ale budować ją na pozytywnych wartościach oraz wierze w dobre, a nie złe duchy? Dziś nasze dzieci bawią się z pozoru niewinnie, ale jeśli nie będziemy tego jako dorośli kontrolować, nie bądźmy zaskoczeni, kiedy później wejdą w okres młodzieńczego buntu, a ten trudny czas doprowadzi niektórych do satanizmu, okultyzmu i czarnej magii.

Z tego właśnie powodu – choć mam na imię Andrzej – nie praktykowałem ani sam, ani z moimi dziećmi żadnych wróżb i zabaw andrzejkowych, bo one wcale nie są zabawne.

Andrzej Seweryn

Read More →
Exemple

W związku z aktualnymi obostrzeniami sanitarnymi nie ma konieczności zapisywania się na nabożeństwa. Zapraszamy wszystkich, jednak prosimy o zachowanie środków bezpieczeństwa.

Nadal pozostaje obowiązek zakrywania ust i nosa w czasie nabożeństwa (z wyjątkiem tych, którzy usługują z przodu). Proszę wszystkich o stosowanie się do tego obowiązku, jak również do zachowania odstępów od siebie!

Bądźmy dla siebie przykładem i wyrażajmy tym swój szacunek do siebie nawzajem oraz troski o zdrowie nas wszystkich. Dbajmy też o dobre imię naszego Zboru i nie narażanie się na kary finansowe w wyniku zaniedbań!

Read More →
Exemple

Za nami IV edycja Pozytywnych Inicjatyw w Szczytnie.  Jest to cykliczne wydarzenie o charakterze chrześcijańskim, podczas którego każdy znajdzie coś dla siebie. Po raz kolejny przygotowaliśmy dużą dawkę dobrej muzyki, przeplataną wartościowym przekazem inspirujących historii ludzi, których życie zmienił Jezus. Nie zapomnieliśmy również o najmłodszych, którzy mogli skorzystać z zajęć, prowadzonych przez animatorów. Całość jak co roku zakończyliśmy Garden Party przy grillu, rozmowach i dobrej zabawie.

————————————————————————————

Wieczorami pod wielkim namiotem mogliśmy uczestniczyć w serii koncertów:

Pierwszy wieczór rozpoczęliśmy nieco mocniejszym brzmieniem. Na naszej
scenie zaprezentował się trójmiejski zespól ‘PRZED NAMI’, który rozgrzali publikę rytmami pop/rock, bluesa i reggae. Fragmenty ich twórczości można znaleźć w linku poniżej
https://www.youtube.com/watch?v=LLsnHVUjhJA

Kolejno, w środę 07.08.2019 na scenie pojawiła się grupa ‘THE LIGHT’, w
której skład wchodzą lokalni artyści muzycy, działających na co dzień w ramach Stowarzyszenia Pozytywne Inicjatywy. Przedstawili nam oni solidną dawkę muzyki worship, opowiadając o tym, że Bóg jest realny, a relacja z Nim ekscytująca.

Trzeciego wieczoru, Mirek “KOLAH” Kolczyk – raper i beatboxer
z kilkunastoletnim doświadczeniem, rapując opowiedział nam o tym, Kto i w jaki sposób zmienił jego życie! Kolah zagrał dla nas już po raz kolejny.
https://www.youtube.com/watch?v=IBpZnMrrP1Y

W piątkowy wieczór wraz z zespołem ANIABAND na scenie zagościła zjawiskowa piosenkarka i prezenterka telewizyjna – Anna Żeńca z domu Świątczak, primo voto Wiśniewska. W latach 2003–2010 członkini zespołu Ich Troje. Ania w swych piosenkach opowiedziała nam trochę o swojej transformacji. Historię Ani można obejrzeć na:
https://www.youtube.com/watch?v=G-njw4eZH-Y&t=25s a więcej
jej twórczości znajdziecie po linkiem https://www.youtube.com/watch?v=UlJWOp5nhr8

Podczas sobotniego koncertu usłyszeliśmy muzykę w klimacie soul,
funky i pop’u oprawioną w elektroniczne brzmienia. Na scenie zagrała
dla nas zespół 12 KAMIENI. Sami sprawdźcie, jak grają  
https://www.youtube.com/watch?v=6iN6S0KvU1A

————————————————————————————-

Nie zapomnieliśmy również o najmłodszych. Codziennie w godz. 10.00-13.00 odbywały się zajęcia dla dzieci powyżej 6 roku życia. Młodsze pociechy również mogły wziąć udział w wydarzeniu, ale towarzyszyli im
opiekunowie 🙂 W czasie zajęć, poprzez zabawę, przedstawienia i inne formy uczyliśmy dzieci o ważnych wartościach np. o szacunku i miłości do samego siebie, rodziców, drugiego człowieka i Boga.

————————————————————————————-
Podczas tego tygodnia mogliście nas również spotkać na ulicach miasta 🙂  Codziennie wraz z wolontariuszami misji Generacja + próbowaliśmy Was pozytywnie inspirować i zaskakiwać 🙂 na tak zwanych HAPPENINGI ULICZNE.

————————————————————————————-

Mamy nadzieje, że tegoroczna edycja Pozytywnych Inicjatyw Wam się podobała i będziemy mogli się spotkać zarok.

Do zobaczenia w 2020

————————————————————————————-

Pozytywne Inicjatywy to też wielkie przedsięwzięcie finansowe. Jeżeli chcesz wspomóc nasze działania i przyczynić się do realizacji V edycji Pozytywnych Inicjatyw prosimy o wpłatę dowolnej kwoty na konto: 85 8838 0005 2001 0006 5012 0001 z dopiskiem “Pozytywne Inicjatywy 2020”.



Read More →
Exemple

Bóg-Stwórca czy matka natura?

Kiedy nadchodzi gwałtowna burza, niebo zakrywają groźnie wyglądające, czarne, ołowiane chmury i gdy potężne grzmoty będące echem przeszywających powietrze błyskawic potrafią naprawdę wzbudzić trwogę, a gwałtowne ulewy czasem połączone z gradem często sieją zniszczenie – co wtedy czujemy w swoich sercach? Co o tym wszystkim myślimy? Czy tylko o tym, żeby na przykład konar drzewa nie spadł na zaparkowany przez nas samochód, albo żeby wiatr nie porwał dachu naszego domu?

Mamy w ostatnich dniach bardzo dynamiczną, letnią pogodę. Doskwierały nam dość niespotykane upały, po nich przyszły gwałtowne burze i kiedy nas omijają, wtedy oddychamy z ulgą, jak ja, kiedy z soboty na niedzielę nadciągająca burza mocno „przewietrzyła” leciwy starodrzew wokół naszego kościoła, ale na szczęście nic nie zwaliło się na dach tuż nad naszymi głowami.

Czasami ludzie powiadają w takich sytuacjach, że to matka natura daje o sobie znać i to coraz mocniej. Tak nas kiedyś, a teraz nasze dzieci i wnuki, uczą w szkołach na lekcjach geografii. Tylko konia z rzędem temu, kto mógłby nam wyjaśnić, kim ta nasza matka natura w rzeczywistości jest? Termin to bowiem bardzo ogólnikowy, jakiś wbrew pozorom bezosobowy i bardzo enigmatyczny.

A przecież dla nas chrześcijan nie ulega wątpliwości, że to nie matka natura, tylko nasz Bóg-Stwórca stoi za wielkimi żywiołami przyrody. To On przecież wszystko stworzył i cała harmonia w przyrodzie jest Jego genialnym dziełem. Natomiast wszelkie anomalie i coraz bardziej gwałtowne zjawiska pogodowe, to przecież efekt rabunkowej i bezmyślnej eksploatacji naszej planety przez człowieka. Zatruliśmy i nadal zatruwamy nasze środowisko, toniemy w milionach ton śmieci oraz nieulegających rozkładowi odpadów, by na miliardach foliowych toreb obecnych wszędzie poprzestać. 

Tak to już zwykle jest, że kiedy jako ludzie wiemy lepiej i poprawiamy naszego Stwórcę, wtedy dzieją się zazwyczaj rzeczy złe i działające na naszą niekorzyść. Jaka więc czeka nas przyszłość? Czy nasi następcy będą mieli nadal czym oddychać i nadal oglądać cuda Bożego stworzenia, jak nam jeszcze to jest dane, wszak żyjemy w otoczeniu stosunkowo mało skażonym przez człowieka?

Byłem ostatnio tydzień w malowniczych i łagodnych górach na Ziemi Kłodzkiej w południowo-zachodnim zakątku naszego kraju. Cóż za widoki na zalesionych górskich stokach, jakie powietrze, jakie zapachy natury nieskażonej przez człowieka. Szum górskiej rzeczki nieopodal koił emocje i nastrajał do głębokiej wdzięczności Panu Bogu za to, co On sam stworzył i co jest takie piękne. Czyż nie tęsknimy za takim powrotem do natury? Jakże współczuję wszystkim tym, którzy na co dzień żyją w betonowych blokowiskach i czasem całymi miesiącami nie widzą tak pięknych widoków. Nie trzeba jechać do Szwajcarii czy Nowej Zelandii – by piękno stworzone ręką Boga podziwiać w zachwycie i wdzięczności w sercu.

Wracając zaś do gwałtownych zjawisk pogodowych, które niestety coraz bardziej się nasilają, jesteśmy skłonni tłumaczyć je ociepleniem klimatu, dziurą ozonową lub zmianami na Słońcu i temu podobnymi teoriami. Kiedy zaś słyszę potężne grzmoty lub gwałtowne porywy wiatru, czasem zadaję sobie pytanie: A może to są objawy gniewu Boga na ludzi, którzy tak często i tak obcesowo zapominają o Nim lub Go ignorują? 

Zdaję sobie sprawę, że kataklizmy pogodowe dotykają różnych ludzi i wydaje się nam, że losowo i przypadkowo rujnują dorobek życia zarówno tych, co są bogobojni, jak i tych, którzy Boga usunęli na trwale ze swojego życia i myślenia. Mam jednak nieodparte wrażenie, że nie bierzemy na serio Bożych ostrzeżeń, a przecież dajemy Stwórcy tak wiele powodów, by się na nas gniewał.

Tymczasem dzisiaj słyszymy z wielu kazalnic i ambon, że Bóg jest dobry, kocha nas wszystkich bez wyjątku, jest cierpliwy i miłosierny i że w ogóle nie powinien – a może i nie ma powodu – by się na nas gniewać. Nie jesteśmy przecież tacy najgorsi. Nie jest to jednak pełna prawda zarówno o Bogu, jak i o nas. Nasz Ojciec w niebie jest Bogiem sprawiedliwym i nie toleruje wszelkiego zła, a szczególnie lekceważenia Go. Dlatego ma prawo i ma potężną moc, by okazać ją na dowód, że nie jest usatysfakcjonowany naszym sposobem życia i naszą religijnością.

Wielu chrześcijanom brakuje bojaźni Bożej, respektu i głębokiego szacunku do Tego, w którego rękach są wszystkie żywioły tego świata. Gdyby chciał, mógłby jednym zdmuchnięciem zmieść nas z powierzchni ziemi i zetrzeć na proch, a jeśli tego nie robi, to tylko dlatego, że cierpliwie czeka na nasze opamiętanie i powrót do pełnej poddania oraz posłuszeństwa postawy z naszej strony.

Traktujmy poważnie Boże ostrzeżenia, także te płynące z ekstremalnych zjawisk przyrody. Zobaczmy w nich potęgę Boga i Jego pełne panowanie nad naturą. Mimo wielkich osiągnięć ludzkiego umysłu nadal jesteśmy bezsilni i bezradni wobec zjawisk przyrody, burz, cyklonów, trąb powietrznych i huraganów. Nie jesteśmy w stanie ich powstrzymać ani przewidzieć na przykład wybuchów wulkanów lub trzęsień ziemi. Strzeżmy się więc bezmyślnej arogancji, że oto jesteśmy panami naszych losów i władcami tego świata. Więcej bojaźni i pokory życzę nam wszystkim. A kiedy znowu strasznie zagrzmi, pochylmy głowy przed Panem wszystkich gromów i prośmy Go z pokorą o zachowanie nas od złego, bo tylko On jest w stanie zlitować się nad nami. 

pastor Andrzej Seweryn
(andrzej.seweryn@gmail.com)

Read More →
Exemple

Pozytywne Inicjatywy 2018

Pozytywne Inicjatywy to wielkie przedsięwzięcie ewangelizacyjne, które pochłania też niemałe nakłady finansowe. Jeżeli chcesz wspomóc nasze działania i przyczynić się do ich realizacji prosimy o wpłatę dowolnej kwoty na konto: 85 8838 0005 2001 0006 5012 0001 z dopiskiem “Pozytywne Inicjatywy 2018”. 

Pooglądaj film z II edycji Pozytywnych Inicjatyw TUTAJ!

Serdecznie dziękujemy!

OPIS WYDARZENIA

Przed nami III edycja Pozytywnych Inicjatyw ? Jest to wydarzenie o charakterze chrześcijańskim, podczas którego każdy znajdzie coś dla siebie. Po raz kolejny przygotowaliśmy dużą dawkę dobrej muzyki, wartościowego przekazu, inspirujących historii ludzi, których życie zmienił Jezus. Nie zapomnieliśmy również o najmłodszych, którzy będą mogli skorzystać z zajęć KIDZ KLUB, prowadzonych przez profesjonalnych animatorów. Serdecznie zapraszamy!

 

KIDZ KLUB 13-18 sierpnia 2018 r. | godz. 10.00-14.00
Kidz Klub to alternatywna forma pracy z dziećmi. Jest to klub, gdzie poprzez zabawę, przedstawienia i inne formy chcemy mówić o wartościach, o których często zapominamy, mimo iż są one bardzo ważne: o szacunku i miłości do Boga, drugiego człowieka i samego siebie. Każde zajęcia będą poprzedzone zabawami na dmuchańcach przywiezionych specjalnie na to wydarzenie!

Rejestracja czynna będzie od godziny 9.45

 

Koncert Grzegorza Kloca – 17 sierpnia 2018 | godz. 18.00
Grzogorz Kloc to muzyk, wokalista i kompozytor, który porzucił współpracę z gwiazdami polskiej sceny muzycznej, by śpiewać dla Jezusa !   W tym roku zagra dla nas promując swoją najnoszą płytę „Eksplozja”.
Posłuchaj najnowszego utworu „Perły” klikając TUTAJ!

 

 

GARDEN PARTY- CHILL & GRILL – 18 sierpnia 2018 | godz. 18.00
czyli piknik w rustykalnym klimacie, przeplatany historiami ludzi, których życie zmienił Jezus! Nie zabraknie uśmiechu, nowych znajomości i dobrej muzyki. W tym roku oprawę muzyczną zapewni Krzysztof Guz, który łączy muzykę bluesową z chrześcijańskimi wartościami.

 

 

19 sierpnia 2018 r. o godz. 10:00 zapraszamy na ZAKOŃCZENIE Tygodnia Pozytywnych Inicjatyw wspólnym nabożeństwem niedzielnym, podczas którego będziemy mogli wysłuchać nauczania Michała Szlachetki, pastora Chrześcijańskiego Kościoła „Droga Życia” w Otwocku.

 

Serdecznie zapraszamy!

Read More →