Chłopaki nie płaczą

Home Wpisy Chłopaki nie płaczą

Exemple

Chłopaki nie płaczą

Kiedy w ostatnią niedzielę wieczorem w Lizbonie zakończył się finał tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, na murawie stadionu płakało sporo twardych facetów. Ostatnie 95 minut walczyli jak lwy! Obie drużyny: Bayernu Monachium i Paris Saint Germain gryzły przysłowiową trawę, chwilami kości trzeszczały, zawodnicy obu zespołów nie oszczędzali siebie i swoich przeciwników, wszak futbol to przecież dyscyplina kontaktowa i dla mięczaków nie ma tam miejsca.

Kiedy jednak rozległ się przenikliwy gwizdek sędziego obwieszczający definitywne zakończenie tego najważniejszego meczu sezonu 2019/2020 w Europie, ci twardziele zapłakali jak małe dzieci. Ci, którzy należeli do ekipy Bayernu Monachium, płakali ze szczęścia na czele z Robertem Lewandowskim, dla którego ten moment był zwieńczeniem jego fantastycznego sezonu i dotychczasowej kariery piłkarskiej. Dla niego i jego kolegów był to zasłużony i solidnie wypracowany triumf, na który czekali kilkanaście ostatnich lat.

Kiedy więc nerwy puściły, a zwycięska batalia się skończyła, nie sposób było opanować wzruszenia i poczucia szczęścia z powodu spełnienia wieloletnich marzeń o najważniejszym klubowym sukcesie na naszym kontynencie. W ten sposób wchodzi się do historii futbolu i zapewne ten wyjątkowy sezon z pandemią w tle kibice będą pamiętać przez wiele następnych lat. Szczególnie niemieccy i polscy kibice będą rozpamiętywać ten wieczór. Zapewne wielu z nich także płakało ze szczęścia.

Z kolei ekipa klubu z Paryża też płakała, ale z powodu porażki. Tym bardziej, że oni także mieli szansę na ten triumf i to spore. Stanowili bowiem bardzo silną drużynę, która przy odrobinie szczęścia mogła po meczu płakać tak samo jak ekipa Bayernu – z powodu zwycięstwa. Ale niestety, zwycięzca może być tylko jeden. Dlatego bardzo poruszające były te obrazki po zakończeniu meczu finałowego, kiedy zawodnicy zwycięskiej drużyny podchodzili do swoich kolegów, z którymi rywalizowali o prymat klubowy w Europie, by ich szczerze pocieszyć i po prostu dzielić z nimi gorycz porażki. To było piękne i szlachetne!

Rodzice, a szczególnie ojcowie, uczyli zwykle swoich synów męskości powiadając, że „chłopaki nie płaczą”. Dziś ten skrót myślowy jest również na czasie, ponieważ nadopiekuńczość współczesnych rodziców jest czasem bardzo krzywdząca dla ich dzieci. Niby to paradoks, a jednocześnie wielka prawda, że dzisiejsze młode pokolenie – chłopców w szczególności – jest bardzo słabe emocjonalnie i psychicznie. Rodzice nie uczą chłopców odpowiedzialności, dyscypliny oraz odporności na stresy i niepowodzenia. Dlatego też byle porażka czy choćby małe niepowodzenie potrafią załamać lub trwale zniechęcić takich młodych chłopców do działania i przezwyciężania trudności. Wyrastają z nich słabi mężczyźni, którzy stają się z powodu swej słabości brutalni i bezwzględni – szczególnie w grupach, bo w pojedynkę są często tchórzami lub słabeuszami. Sami nie potrafią płakać i wzruszać się, za to płaczą ich rodzice oraz ofiary ich wybryków lub przestępstw.

W słynnej komedii z udziałem Kargula i Pawlaka pamiętamy zapewne scenę, gdy obaj skłóceni od zawsze sąsiedzi padają sobie w ramiona w akcie przebaczenia i pojednania po słynnym zdaniu z tego filmu: „Władek płacz, bo i ja płaczę”. Co prawda to filmowe pojednanie nie trwało zbyt długo, to jednak ukazuje taką sytuację, gdy czasem i faceci płaczą, bo mają istotny ku temu powód – oczywiście. Bo jeśli ktoś jest mężczyzną, lecz płacze i wzrusza się zbyt często, wtedy mówimy, że to mięczak. Choć niekoniecznie…

Pamiętam historię o patriarsze Józefie z pierwszej księgi w Biblii, która jest zapisana w rozdziałach 37-50 Księgi Rodzaju (I Mojżeszowej). Ten wielki Boży mąż często wzruszał się i płakał, ale nie był bynajmniej słabeuszem lub mięczakiem niestabilnym emocjonalnie. Przeżył zbyt wiele niezasłużonych krzywd i trudnych kolei losów, by jego serce miało stać się kamienne i nieczułe. Tym bardziej, że Pan Bóg pozwolił mu uporać się z nieprzebaczeniem swoim braciom, którzy tak mocno go skrzywdzili. On jednak potrafił w sposób niezwykle szczery i trwały przebaczyć im i odpłacić dobrem za złe. Czy był mięczakiem, bo płakał? Nie, był bowiem bohaterem wiary i człowiekiem wiernym Bogu!

I wreszcie przejmująca scena zapisana w Ewangelii Jana, kiedy Pan Jezus przychodzi do Betanii, gdzie kilka dni wcześniej umarł Łazarz. Jego ciało leżało już w grobie cztery dni. Widząc wielu płaczących i wzruszonych przyjaciół tego bogobojnego człowieka, którzy opłakiwali Łazarza i jego odejście z tej ziemi, Jezus również zapłakał nad jego grobem. Wzruszył się do głębi, a łzy popłynęły Mu po policzkach, co było widziane przez wielu. Jezus nie wstydził się swoich łez, bo one świadczyły o Jego wrażliwym sercu oraz o miłości i szacunku, jakim darzył On swego przyjaciela.

Nie każda ludzka łza jest dowodem słabości – szczególnie ta, płynąca po męskim policzku. Oczywiście, że męski płacz jest zwykle bardzo przejmujący, bo wtedy puszczają hamulce naszej męskiej dumy, a dajemy upust swoich najgłębszym uczuciom bądź zranieniom. Trzeba czasem wyrzucić z siebie to napięcie, że chłopaki nigdy nie płaczą, i nie wstydzić się swoich łez. My faceci też mamy swoje uczucia i emocje, rozterki i dramaty, chwile szczęścia jak i porażek. Dlaczego nie mielibyśmy czasem zapłakać? Oby tylko nasze łzy oczyszczały nasze serca i sumienia, uciszały nasze emocje, uwalniały od napięć i presji ponad nasze siły. A najważniejsze – aby przybliżały nas do Boga oraz do tych, których kochamy. Niech oni otrą czasem nasze łzy. Nasz Bóg na pewno o tym nie zapomni!

pastor Andrzej Seweryn

(andrzej.seweryn@gmail.com)