Kto pokocha dzieci?

Home Wpisy Kto pokocha dzieci?

Exemple

Kto pokocha dzieci?

Piszę ten felieton w pociągu jadącym z Krakowa do Warszawy. W grodzie Kraka znalazłem się z powodu pogrzebu Ani – naszej znajomej i osoby szeroko znanej w naszym Kościele Baptystycznym. To była wspaniała kobieta i chrześcijanka, która całe swoje życie poświęciła służbie katechetycznej wśród dzieci i młodzieży. Jej rodzice, małżeństwo pastorskie, byli również bardzo oddani tej służbie, organizując liczne wakacyjne obozy i kolonie dla dzieci w różnych miejscach Polski. Anna przejęła od swoich rodziców pasję pracy z dziećmi, którym służyła wiele lat zarówno w swoim rodzinnym zborze baptystycznym w Krakowie, jak też w Ośrodku Katechetycznym w Świętajnie. Dziś to samo czyni jej dorosła córka. Piękna, rodzinna tradycja!

To właśnie tutaj, w Świętajnie, Ania przez wiele lat spędzała wakacje jako kierowniczka obozów letnich, na które przywoziła z Krakowa zwykle około setkę dzieci i nastolatków. Wynajmowanym do tego celu autokarem dzieci wraz ze swoimi opiekunami jeździły w czasie trwania obozu nad jeziora oraz na wycieczki po naszych pięknych Mazurach. Dzieci były pasją Ani, kochała je całym sercem i z miłością opowiadała im o Jezusie, ucząc je podstaw wiary i budowania osobistych relacji z Bogiem. Wychowywała też młodych „asów” czyli wolontariuszy, którzy opiekowali się – jako grupowi i opiekunowie – młodszymi dziećmi w wieku szkolnym.

Bardzo wiele tych dzieci to dziś dorośli i świadomi swojej wiary chrześcijanie, którzy służą Bogu i sami dziś pracują z dziećmi w swoich lokalnych wspólnotach duchowych. Dla nich wszystkich Ania była wielkim przykładem i inspiracją, pasjonatką godną naśladowania jako ucieleśnienie dobroci, miłości i cierpliwości do najmłodszego pokolenia. Nic więc dziwnego, że na jej pogrzeb przybyło tak wielu ludzi, a także wiele dzieci i nastolatków, którzy zaśpiewali ulubioną pieśń Ani i mile wspominali ją jako również ukochaną dyrektorką chrześcijańskiej szkoły „Uczeń” w Krakowie.

Sporo lat temu wraz z żoną i grupką przyjaciół nagrywaliśmy w chrześcijańskim studio w Wiśle piękny, chrześcijański musical amerykański „Now or never” („Teraz albo nigdy”) z tekstami piosenek przetłumaczonymi na język polski. Jeden z pięknych utworów tego musicalu nosił tytuł: „Kto pokocha dzieci?”. Przejmujące były słowa tej pieśni mówiące o tysiącach nieszczęśliwych, samotnych, skrzywdzonych dzieciach, których nikt nie kocha, a które potrzebują naszej miłości i troski, nie zaś doświadczania traum i bólu z powodu ludzi dorosłych. Przesłanie tej pieśni zawierało się w tytułowym pytaniu, które wybrzmiało bardzo mocno: Kto pokocha dzieci? Sens tej pieśni był taki, że to my, chrześcijanie, powinniśmy okazywać miłość, zrozumienie i autentyczną troskę o dzieci – nie tylko własne, ale także te z naszego otoczenia, często zranione, nieszczęśliwe, pomijane i zagubione. Bo jeśli nie my to kto? Jeśli nie teraz, to kiedy?

Dlaczego powinniśmy przejmować się losem małych dzieci i kochać je, otwierając przed nimi nasze dorosłe serca? Otóż chociażby dlatego, że tak czynił nasz Zbawiciel Jezus Chrystus. Kiedy rodzice przynosili swoje małe dzieci do Jezusa, żeby ten je błogosławił, uczniowie Jezusa odganiali je błędnie uważając, że dzieci nie są godne uwagi Mistrza, który miał na głowie o wiele ważniejsze i bardzo święte sprawy. Tymczasem ich Nauczyciel z naciskiem i wyrzutem w głosie powiedział do nich bardzo piękne słowa: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im, albowiem do takich jak one należy Królestwo Boże. Po czym brał dzieci w ramiona, tulił je do siebie i błogosławił. Skoro Pan Jezus kochał dzieci, więc i Jego uczniowie oraz naśladowcy powinni czynić tak samo dzisiaj.

Trzeba mieć serce podszyte diabłem, by krzywdzić niewinne dzieci, zadawać im ból i cierpienie. Trzeba mieć twarde, zimne i nieczułe serce, gdy tragiczny los wielu dzieci jest dla kogoś obojętny. Jeśli natomiast mamy serca wrażliwe, wtedy stać nas na współczucie i silne wzruszenie, kiedy na przykład widzimy osierocone ukraińskie dzieci, lub te umierające z głodu w Somalii czy innych częściach świata, które nawiedzają kataklizmy czy śmiercionośne epidemie. One najczęściej dziesiątkują właśnie dzieci – najsłabsze i niewinne istoty.

Nie możemy jednak poprzestać jedynie na wzruszeniach czy współczuciu. To zdecydowanie za mało. I dlatego rodzi się pytanie: co ja i ty możemy zrobić – konkretnie i praktycznie – by pomóc jakiemuś dziecku, okazać miłość i konkretną troskę o konkretnego chłopca lub dziewczynkę z sąsiedztwa, może z pobliskiego Domu Dziecka czy ośrodka opiekuńczego. A może warto byłoby wesprzeć jakieś dziecko w Afryce, jak czynią to niektórzy z naszego zboru baptystycznego w Szczytnie, wspierając finansowo wyżywienie i edukację jakiegoś dziecka w szkole chrześcijańskiej w wiosce Hademu, gdzie byliśmy już trzykrotnie w ostatnich latach.

Za kilka tygodni wybieramy się znowu do tych wspaniałych dzieciaków w Kenii, by zorganizować im dwutygodniowe półkolonie. Zbieramy też fundusze na zakup nowej drukarki laserowej dla tej szkoły, w której uczy się teraz około 200 dzieci. Marzymy o wyposażeniu jednej z sal lekcyjnych w używane, ale nadal sprawne laptopy, by nauczyć te dzieci obsługi komputera. Kochamy te dzieci i będziemy chcieli znowu okazać im miłość oraz troskę o ich przyszłość, która zależy od ich edukacji. Będziemy to czynić z miłości d Boga, który kocha dzieci, więc my też! Kto pokocha dzieci?

Ty też możesz i powinieneś. One po prostu na to zasługują i na to czekają. Choćby na cukierka, którego możesz mieć w kieszeni i kiedy pojawi się w twoim zasięgu taki mały szkrab – poczęstuj go nie zapominając o uśmiechu. Ciebie też ktoś kiedyś może serdecznie pogłaskał po główce i dał cukierka. Pamiętasz? Kochajmy dzieci!

Andrzej Seweryn