Życie jak mecz

Home Wpisy Życie jak mecz

Exemple

Życie jak mecz

Nie jestem fanatycznym kibicem piłki nożnej, ale są takie mecze, które po prostu trzeba obejrzeć, bo są ważne i skupiają uwagę milionów kibiców. Nawiązuję w ten sposób do meczu, który obejrzałem w telewizji niecałe dwa tygodnie temu. Nasza piłkarska reprezentacja grała na wyjeździe z reprezentacją Danii, a piszę o tym dlatego, że czasem nasze ludzkie życie jest jak mecz, jedyny i niepowtarzalny, który sami rozgrywamy. A jak to z meczami bywa – z różnym skutkiem.

Tak jak dotychczas, wszyscy kibice piłki nożnej oczekiwali przekonywującego zwycięstwa naszych chłopców i kolejnych trzech punktów, których zdobycie mogłoby umocnić ich na pozycji lidera grupy eliminacyjnej i znacznie przybliżyć do upragnionego awansu. Polacy byli uważani dość powszechnie za faworyta tego meczu, tym bardziej, że grali na fali kilkunastu ostatnich meczów bez porażki. Wszyscy rozsądni kibice i znawcy futbolu przestrzegali jednak przed lekceważeniem bardzo silnego przeciwnika, który tym razem grał u siebie i miał również prawo czuć się faworytem tej rywalizacji. I choć nasi idole wraz z trenerem nie lekceważyli gospodarzy tego meczu, to jednak doszło do bardzo bolesnej i dotkliwej porażki (0:4).

Zostawmy na chwilę ten mecz, by stwierdzić, że w życiu czasem popełniamy błąd, gdy lekceważymy przeciwnika, a w sensie duchowym jest nim szatan – nasz nieprzyjaciel, który chce za wszelką cenę uwikłać nas w grzechy, samowolę i zachęca nas do igrania z życiem, losem, balansowania na granicy dobra i zła czy wręcz lekceważenia Boga i Jego Słowa. Czasem wydaje nam się, że szatan to wymysł teologów lub średniowiecznych malarzy. Śmiejemy się z ostrzeżeń dotyczących jego destrukcyjnego działania, a tymczasem on jest ojcem kłamstwa i naszym przeciwnikiem, którego nie wolno nam lekceważyć, bo jest silny i przebiegły. Krąży jak ryczący lew, szukając, kogo by pochłonąć (1P 5,8). Każdy ludzki upadek – a jest ich tak wiele wokół – to dowód, jak szatan jest potężny i wszechwładny w czynieniu zła i niszczeniu ludzkiego życia.

Kiedy tylko skończył się ten koszmarny mecz w Kopenhadze, myślami byłem już na Stadionie Narodowym w Warszawie, gdzie kilka dni później obejrzałem na własne oczy kolejny mecz naszej reprezentacji. Wszyscy kibice w Polsce mieli nadzieję, że mecz w Kopenhadze był jedynie „wypadkiem przy pracy” naszych piłkarzy. I rzeczywiście, pojedynek z reprezentacją Kazachstanu nie był kolejnym meczem zmarnowanych szans. Polacy wygrali bowiem 3:0. Wszyscy kibice odetchnęli z ulgą, choć nie wszystkie szanse na zdobycie goli w tym meczu zostały w pełni wykorzystane.

I tu znowu skojarzenie z meandrami naszego życia. Ileż to mamy czasem niewykorzystanych szans, które marnujemy, bo przegapiliśmy, „zaspaliśmy”, albo nam się po prostu nie chciało. Na przykład komuś pomóc, poprzeć jakąś słuszną sprawę, rozwiązać pokojowo jakiś konflikt bądź porozmawiać i pojednać się z kimś. Okazać współczucie, miłość, spędzić z kimś dobry czas, nawiązać przyjaźń czy wreszcie posłuchać Słowa Bożego lub porozmawiać z Bogiem na osobności. Tyle okazji i szans, które zmarnowaliśmy i nie wykorzystaliśmy dla dobra siebie i innych ludzi. Szkoda, bo minęły bezpowrotnie. Nie warto powtarzać tego błędu w przyszłości!

W czasie tego feralnego meczu z reprezentacją Danii gra się Polakom nie układała i wraz z upływem czasu coraz bardziej pachniało porażką. Jednak w najgorszych snach nikt nie przypuszczał, że ta przegrana będzie tak dotkliwa! Tak to już jest w grach zespołowych, że czasem – a szczególnie w turniejach lub wielomeczowych eliminacjach do Mistrzostw Świata lub Mistrzostw Europy – jakiś mecz po prostu nie wychodzi i trzeba się pogodzić z porażką, zapomnieć nawet o klęsce, pozbierać się szybko i walczyć dalej. Jeszcze nie wszystko stracone, wciąż jesteśmy na pierwszym miejscu w naszej grupie eliminacyjnej i wywalczenie awansu do Mundialu 2018 w Rosji jest nadal realne. Grunt to się nie poddawać, a porażki też potrafią wzmocnić – także naszą reprezentację narodową.

Tak czasem dzieje się i w naszym życiu, że mimo naszych wysiłków i determinacji po prostu mecz naszego życia nam nie wychodzi, a przeciwności piętrzą się przed naszymi oczami, osłabiając wiarę w ostateczne zwycięstwo. Mamy wtedy do wyboru: albo się poddać i zrezygnować z dalszej walki, albo walczyć do końca, wszak „koniec wieńczy dzieło”. Choć czasem jedna bitwa jest przegrana, to jednak trzeba wygrać całą wojnę! Tak dzieje się w sporcie, tak też i w życiu. Można czasem upaść, przegrać, przeżyć gorycz bolesnej porażki, ale trzeba wstać z kolan, wyciągnąć właściwe wnioski i grać dalej. Grać do końca nasz mecz życia!

Wytrwać do końca – to również biblijna i życiowa dewiza, bo „kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” – jak nauczał Pan Jezus (Mt 10,22b). Natomiast autor Listu do Hebrajczyków napisał do ówczesnych chrześcijan: „Albowiem wytrwałości wam potrzeba” (10,36) i dodał: „My nie jesteśmy z tych, którzy się cofają i giną, lecz z tych, którzy wierzą i zachowują duszę” (10,39).

Nie zawsze nasz mecz życia układa się po naszej myśli. W takich momentach tym bardziej potrzebujemy wytrwałości i wiary w końcowy sukces. Potrzebujemy też wiernych kibiców wokół siebie – ludzi życzliwych, wiernych przyjaciół, bliskich, którzy podniosą na duchu, nie przestaną w nas wierzyć i wyciągną do nas pomocną dłoń. A jeżeli do tego jeszcze będziemy współpracować z Bogiem na duchowy sukces w naszym życiu – zwycięstwo nadejdzie. Bez Jego pomocy nie damy bowiem rady. Z Nim tak, tylko grajmy do końca – i fair.

 

pastor Andrzej Seweryn

(andrzej.seweryn@gmail.com)