Na drodze dialogu

Home Wpisy Na drodze dialogu

Exemple

Na drodze dialogu

Tytuł dzisiejszego felietonu przywodzi mi na myśl moją pierwszą książkę, jaką napisałem przed laty i której nadałem tytuł: „Na drodze dialogu. Zaangażowanie ekumeniczne Kościoła Baptystycznego jako członka Polskiej Rady Ekumenicznej w latach 1945-1989”. Był a to moja rozprawa doktorska, którą obroniłem w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie w 2004 roku. Książka ta traktuje o dialogu między różnymi Kościołami chrześcijańskimi w powojennej rzeczywistości, a który prowadzili duchowni różnych konfesji, w tym również baptyści.

Piszę o tym dzisiaj dlatego, że przypomniałem sobie, jak przed laty pożegnano w Polsce profesora Władysława Bartoszewskiego, który spoczął w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Nie mnie oceniać życie tego nietuzinkowego Polaka ani tym bardziej jego politycznych poglądów czy sympatii, których staram się zwykle unikać, wszak możemy i mamy prawo różnić się w swoich ocenach.

Jednak pewien rys biografii tego człowieka jest według mnie, pastora i chrześcijanina, godny wielkiego szacunku. Spośród wielu określeń opisujących bogaty i dość dramatyczny życiorys profesora na plan pierwszy wysuwa się określenie: człowiek dialogu. Przez całe lata był zaangażowany w proces dialogu i pojednania polsko-niemieckiego oraz polsko-żydowskiego. A były i są to wciąż dialogi niełatwe, służące jednak budowaniu dobrych relacji Polski z tymi dwoma krajami.

Łatwo mówić o dialogu i pojednaniu z pozycji polityka czy naukowca-historyka. O wiele trudniej wyciągać rękę do pojednania i rozmawiać, mając na ramieniu wytatuowany numer obozowy z Auschwitz, bolesne wspomnienia z wojny, getta warszawskiego i wreszcie lat spędzonych w komunistycznych więzieniach lub obozie internowania. Ileż trzeba mieć szlachetności w sercu, by wzbić się ponad własne krzywdy, traumatyczne wspomnienia i mając na uwadze dobrą przyszłość swojego narodu, budować zgodę i pojednanie z narodami, z którymi połączyła nas często bolesna i trudna przeszłość.

Pojednanie nie może odbyć się bez dialogu – dialogu w prawdzie i poszanowaniu racji drugiej strony. A dialog to nie tylko mówienie od siebie i żądanie posłuchu u partnera dialogu, ale także umiejętność cierpliwego i życzliwego wsłuchiwania się również w rację tego, z kim chcemy ten dialog prowadzić. Trzeba więc mieć odwagę porzucenia uprzedzeń, niechęci i pogardy – mimo poczucia własnej krzywdy lub winy widzianej po stronie innych. Trzeba po prostu usiąść i poświęcić czas, by próbować się wzajemnie zrozumieć, wyjaśnić, przyznać się w prawdzie do własnej winy lub zaniechania i budować coś pozytywnego oraz trwałego, co będzie miało wielkie znaczenie dla następnych pokoleń, naszych dzieci i wnuków.

„Błogosławieni miłosierni i pokój czyniący” – wołał Pan Jezus w słynnym Kazaniu na Górze (Mt 5,7 i 9). Możemy tak powiedzieć również o wszystkich ludziach dialogu i pojednania, których dzieło przynosi chlubę nie tylko im samym, ale także służą dobru wspólnemu społeczeństw i narodów. W tak niespokojnych dzisiaj czasach potrzebujemy takich ludzi jak najwięcej.

Dialog jest ważny nie tylko w polityce i życiu publicznym, ale także w relacjach między różnymi Kościołami i denominacjami. Służyć temu powinien tzw. ruch ekumeniczny, który zrodził się na początku XX wieku na polach misyjnych, kiedy to misjonarze różnych Kościołów chrześcijańskich – w obliczu wspólnych zagrożeń ze strony nieprzychylnych tubylców – zaczęli spotykać się i rozmawiać o tym, jak nieść dobrą nowinę płynącą ze Słowa Bożego ludziom, którzy nie znali prawdziwego Boga i Zbawiciela świata, Jezusa Chrystusa.

Dziś, po ponad stu latach istnienia tzw. ruchu ekumenicznego, dialog międzywyznaniowy nie jest wcale łatwy, choć toczy się w różnych gremiach i na różnych poziomach. Sprowadzając go jednak do naszych codziennych relacji z innymi ludźmi, warto byłoby zadać pytanie: Czy potrafimy rozmawiać w duchu dialogu i wzajemnego poszanowania z ludźmi, którzy wierzą może trochę inaczej niż my, bądź mają inne niż my religijne tradycje? Tam, gdzie toczy się zdrowy dialog, tam zawsze dochodzi do budowania zdrowszych relacji wolnych od uprzedzeń, nieuzasadnionej krytyki czy wzajemnej niechęci. Możemy się bowiem uczyć od siebie nawzajem wielu dobrych rzeczy, albo przynajmniej nieco lepiej rozumieć i szanować.

Dialog – to również słowo kluczowe w relacjach małżeńskich i rodzinnych. Kryzys komunikacji dotyka coraz więcej par, które przestają ze sobą rozmawiać, potem emocjonalnie oddalają się od siebie i w końcu decydują się na rozwód lub separację. Napięte często relacje rodziców z dziećmi – to również skutek braku rozmowy, relacji, wysłuchiwania siebie nawzajem i cierpliwego dążenia do porozumienia i zgody.

Może to zabrzmi dziwnie w dzisiejszym świecie, gdzie ludzie są coraz bardziej wykształceni i bardziej świadomi otaczającej ich rzeczywistości, ale brakuje nam dzisiaj ludzi dialogu. Zresztą kto zauważy i doceni takie umiejętności? Dziś przebić się można tylko z newsem, że wybuchła burda, awantura, zamieszki i krwawe porachunki. Kto dziś zwróci uwagę na kogoś, kto stara się budować mosty porozumienia i pojednania? Mimo to jednak apeluję: Uczmy się rozmawiać ze sobą na różnych płaszczyznach! Uczmy się sztuki dialogu!

Andrzej Seweryn

andrzej.seweryn@gmail.com