Tu się urodziłem

Home Wpisy Tu się urodziłem

Exemple

Tu się urodziłem

Zawsze miło udać się w rodzinne strony, do miejsca swojego urodzenia. Wracają wtedy wspomnienia z dzieciństwa i młodości, kiedy mieszkało się w domu swoich rodziców razem z rodzeństwem. Były to dzięki Bogu czasy spokojne, nie naznaczone co prawda nadzwyczajnym dostatkiem materialnym, ale też były wolne od głodu lub innych nieszczęść, przed którymi chronił nas Pan Bóg. Myślę, że każdy z nas na dźwięk miejscowości, w której się urodził, reaguje zawsze z nutką wzruszenia, bo to po prostu nasza rodzinna wioska czy miasto – miejsce naszego dzieciństwa i młodości.

Mamy je zresztą zapisane we wszystkich naszych dokumentach. Nie sposób zapomnieć tej nazwy, tak jak nie można zapomnieć daty swoich urodzin. To są elementy, które nas identyfikują i czynią nas osobami powiązanymi nie tylko z czasem, ale i przestrzenią. Różne są zresztą te drogie nam miejsca. Urodziliśmy się wszak w tak różnych częściach świata czy naszego kraju, ale dla każdego z nas miejsce urodzenia jest najmilsze i najbliższe sercu.

Czasem żartuję, że urodziłem się nie w czepku, lecz w Chełmie i moje rodzinne miasto na Lubelszczyźnie kojarzy się ludziom raczej z hełmem – twardym, żelaznym okryciem głowy żołnierza na wojnie. Tak wygodnie jak w czepku pewnie nie było, choć i ten czepek to pojęcie, które należy traktować bardziej metaforyczne niż dosłownie. Kiedy jednak zdarza mi się pojechać do mojego rodzinnego miasta, to zawsze jest to trochę nostalgiczna podróż, a także okazja do spotkania z moimi dwiema siostrami i ich rodzinami, które żyją nadal w miejscu naszego dzieciństwa.

Ostatni weekend spędziłem z kolei w Gdańsku, gdzie jako pastor zostałem zaproszony do pierwszego zboru baptystycznego, by tam na porannym niedzielnym nabożeństwie wygłosić kazanie. Ten wyjazd był dla nas z żoną miłą okazją do spotkania niektórych naszych przyjaciół i kolegów, z którymi przed laty spędzaliśmy wakacje na chrześcijańskich obozach dla młodzieży. Uczyliśmy się wtedy o Bogu i o nawiązywaniu z Nim osobistej i szczerej relacji, śpiewaliśmy młodzieżowe pieśni, uczyliśmy się śpiewać na głosy w organizowanych na tych obozach chórach młodzieżowych. Z niektórymi kolegami spotkaliśmy się po latach, więc wspomnieniom z naszej młodości nie było końca.

Dla mnie jednak ta wizyta w gdańskim zborze była szczególnie wzruszającym przeżyciem i powrotem do przeszłości. Stało się tak dlatego, że niemal pięćdziesiąt lat temu, jako 18-letni chłopak, brałem udział w wakacyjnym obozie dla młodzieży, który tam się wtedy odbywał. Był to jeden z wielu obozów letnich, w których wcześniej i później uczestniczyłem, ale ten gdański z lipca 1970 roku pozostał dla mnie szczególnie ważny i do dziś wręcz niezapomniany. 

Otóż w ostatnich dniach tego spotkania młodzieży odbywała się tzw. ewangelizacja, czyli rekolekcje dla młodych ludzi, których było wtedy około 100 osób. W czasie ostatniego wieczoru pastor głoszący Słowo Boże zaapelował do nas młodych, abyśmy podjęli decyzje oddania swojego życia Jezusowi Chrystusowi jako osobistemu Zbawicielowi. Pan Bóg w bardzo silny sposób dotknął wtedy mojego serca, umysłu i woli i wtedy poruszony w duchu powierzyłem całe swoje przyszłe życie Bogu, stając się Jego naśladowcą – świadomie i z własnego wyboru. Pan Bóg wzbudził we mnie najpierw pragnienie pokuty, czyli wyznania swoich grzechów, a kiedy to zrobiłem we łzach, bardzo szczerze i serio, wtedy odczułem w sercu Boże przebaczenie i narodziłem się na nowo dla Niego. Postanowiłem odtąd żyć dla Jego chwały, a nie dla własnych celów i pragnień.

To był dla mnie niezapomniany i przełomowy moment osobistego nawrócenia, który totalnie i na zawsze odmienił moje życie. I tak trwam w tym przymierzu z moim Panem aż do dzisiaj. Takim również chciałbym pozostać aż do końca moich dni, bo wtedy w Gdańsku obiecałem to Jezusowi.

Kiedy więc znalazłem się po latach na tym miejscu, gdzie duchowo narodziłem się dla Boga, wzruszenie ogarnęło moje serce i tym przeżyciem podzieliłem się ze słuchaczami mojego niedzielnego kazania. Dla mnie bowiem Gdańsk jest kolebką mojej duchowości, miejscem mojego duchowego urodzenia. Tak więc powiadam, że jestem człowiekiem, który urodził się dwa razy.

To moje przeżycie i doświadczenie ma zresztą silny i bezpośredni związek z nauczaniem samego Pana Jezusa, który kiedyś powiedział do Nikodema, bogobojnego i powszechnie szanowanego nauczyciela w Izraelu, takie słowa: „Ręczę i zapewniam, kto się nie narodzi na nowo, nie może zobaczyć Królestwa Bożego”, a potem Jezus dodał z naciskiem: „Musicie się na nowo narodzić” (Ew. Jana 3,3 i 7). 

Ten imperatyw, czyli nakaz ma swoje ponadczasowe i wciąż aktualne znaczenie. Życie z Bogiem według przykazań i nakazów Jezusa nie może być kwestią wyłącznie naszych tradycyjnych przyzwyczajeń, mglistych deklaracji i powierzchownych wyznań wiary, lecz głęboko przeżytym nawróceniem od życia w grzechu i obojętności wobec Boga do życia pełnego wiary, miłości oraz posłuszeństwa i poświęcenia życia Chrystusowi. Ta przemiana duchowa czyni wielką różnicę w naszym życiu, w naszej pobożności, w naszym stylu życia i naszej moralności. Stajemy się wtedy naprawdę dziećmi Bożymi (1 List Jana 3,1) i przyjaciółmi Jezusa (Ewangelia Jana 15,14-15), a nie tylko nominalnymi, niepraktykującymi chrześcijanami. Przy tym musimy pamiętać o jednym: nawrócenie człowieka dzieje się wyłącznie z powodu łaski i miłości Boga do nas wszystkich bez wyjątku. To jest wielka prawda i wciąż aktualna nadzieja dla tych, którzy jak dotąd urodzili się tylko raz. Warto o tym poważnie pomyśleć, a potem zapragnąć nowego narodzenia.

pastor Andrzej Seweryn
(andrzej.seweryn@gmail.com)